Chemia miłości: od euforii do rozpaczy. Jeśli ukochana osoba regularnie do ciebie dzwoni, wysyła SMS-y albo spędza z tobą dużo czasu, świat jest piękny. Ale wystarczy, że spóźni się, a w jednej chwili ogarnia cię apatia, przygnębienie, nie możesz się na niczym skoncentrować. Pogrążasz się w czarnych myślach.
W pierwszym momencie wydawało mi się, że odnosi się do postawy lekceważenia pracy, obciążania nią innej osoby, w tym przypadku żony. W wersecie 21 wskazany jest jednak powód takiej postawy – piękno kobiety, które prowadzi do pożądliwości. Zatem mąż czerpie w tym przypadku korzyści z tego, że inni pożądają jego żony…
Apostoł Jan w natchnieniu wyjaśnił: „Miłość do Boga polega na tym, że przestrzegamy jego przykazań; a przecież jego przykazania nie są uciążliwe” ( 1 Jana 5:3 ). Ponieważ chcemy pokazać Jehowie, jak bardzo Go kochamy, powinniśmy dokładnie przeanalizować tę wypowiedź.
Pozbądź się wszystkiego, co przypomina o twoim eks. Umieść wszystko w pudełku i włóż je gdzieś do szafy lub oddaj bliskiej osobie. Poświęć trochę czasu na pracę nad sobą. Im więcej czasu i energii poświęcasz na własne pragnienia i potrzeby, tym mniej skupiasz się na kimś, kto nigdy nie zasłużył na bycie z tobą.
Czy można być szcześliwym w związku bez miłości? Jestem ze swoim facetem od kilku ładnych lat, mieszkamy ze sobą prawie od początku. Nigdy z mojej strony nie było wielkiego zakochania
kisah salman al farisi dan abu darda. Lekarz psychiatra i psychoterapeuta, jeden z najpopularniejszych w Polsce ekspertów z zakresu seksuologii. Przyszedł na świat w 1943 roku w Sieradzu. Jest absolwentem Wydziału Lekarskiego Wojskowej Akademii Medycznej w Łodzi. Ukończył także filozofię na KUL. Prezes Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego i Polskiego Towarzystwa Medycyny Seksualnej. W latach 1995-1996 był ekspertem MEN, a w latach 1996-1998 liderem programu edukacji seksualnej ONZ. Od prawie dwudziestu lat jest krajowym specjalistą z zakresu seksuologii. Opublikował wiele prac dotyczących seksuologii. Był prowadzącym programy na temat seksu. - Czy pan, jako ekspert od seksu, czuje się seksownie? - Hm, chodzi o to, czy jestem dobrym kochankiem? Powiem tak: bycie seksuologiem z pewnością ułatwia życie intymne. W końcu znamy te różne sztuczki, triki ars amandi i wiemy, jak je wykorzystać. Ale ja nie musiałem ich stosować. Kobiety zawsze do mnie lgnęły, i to wówczas, gdy nie byłem jeszcze seksuologiem. A potem, kiedy już nim zostałem, zdarzało, że ta adoracja stawała się nieznośna. Seksuolodzy, i to niekoniecznie ci atrakcyjni, są często poddawani różnym prowokacjom. Pewnie dlatego, że niektórzy oczekują od nich wprowadzenia w nadzwyczajny świat seksu. - Pacjentki same pchały się panu na kozetkę? - Niektóre chciały tylko umówić się na kawę, inne mniej lub bardziej ostro kokietowały, a jeszcze inne, cóż, dokonywały różnych podchodów, żeby się do mnie zbliżyć. Kiedyś jedna z pacjentek spytała, czy lubię czekoladę. Powiedziałem, że tak, gorzką. Podczas następnej wizyty, zanim zdążyłem przejrzeć wyniki jej badań, ona już leżała na kozetce w stroju Ewy, przykryta jedynie płatkami czekolady. - Sytuacja dość jednoznaczna. Niejeden by się skusił... - Powiedziałem jej, że jako mężczyzna czuję się dowartościowany, a ona pięknie wygląda, ale musimy wrócić do naszej terapii. Pacjentka uśmiechnęła się, ubrała i po sprawie. Tego typu zachowań ze strony kobiet miałem w swojej praktyce wiele. Naprawdę napatrzyłem się i nasłuchałem! - A co na to żona? - Nigdy nie miała problemu z tym, że jestem seksuologiem. Uodporniła się. To trochę tak jak z żoną ginekologa. Czy może być zazdrosna o te dziesiątki kobiet, które co dzień bada jej mąż? To przecież byłoby bez sensu. Poza tym moja żona jest kobietą niezwykle atrakcyjną i to ja mogę być o nią zazdrosny. Jesteśmy razem już ponad 30 lat. To chyba o czymś świadczy. - Jako młody chłopak był pan ministrantem, a tu nagle ten seks. Skąd się wzięło u pana zainteresowanie tym tematem? - Nie mam pojęcia. Tym bardziej że podobno byłem bardzo dobrym ministrantem i księża widzieli mnie w przyszłości w sutannie. W mojej rodzinie nie ma ani pasjonatów seksu, ani erotomanów czy seksualnych dziwaków. Moi rodzice bardzo się kochali i potrafili sobie tę miłość okazywać. Nie mieliśmy tematów tabu, więc może to stąd. - Ale wróżka przepowiedziała panu sławę? - Tak, to prawda. Kiedy miałem sześć lat, wybraliśmy się z rodzicami w miejsce, gdzie zatrzymywały się cygańskie tabory. I tam Cyganka powiedziała rodzicom, że zamieszkam w Warszawie i będę znany. - Od lat przekonuje pan, że seks to zdrowie i można nim się cieszyć w każdym wieku. Tymczasem my wciąż nie potrafimy nawet o tym seksie rozmawiać. Tak przynajmniej wynika z pańskich badań. Jak to więc jest z tym seksem w wieku dojrzałym? - Życie bez miłości i bez seksu to usychanie. Ta chemia, która się wtedy wytwarza, działa na cały organizm. Oczywiście w wieku dojrzałym seks jest inny niż w latach młodości. To mogą być delikatne pieszczoty, trzymanie się za ręce, okazywanie sobie czułości także poza sypialnią. A jeśli jest coś więcej, tym lepiej. - Dziękuję za rozmowę.
„Jeśli nie kochasz siebie, nie umiesz prawdziwie pokochać kogoś innego”. Dla mnie to kolejna tak zwana „oczywistość”, która jest niezwykle trudna do zrozumienia i czasem trzeba długiej drogi żeby poczuć, o co naprawdę chodzi. Kiedyś mówiłam no przecież kocham siebie, po prostu podobają mi się niewłaściwi mężczyźni lub z czasem okazują się niewłaściwi. Potem zrozumiałam, że moja definicja miłości była trochę spaczona i to były tylko puste słowa, a Ci mężczyźni, na wtedy, byli jedynymi właściwymi jakich mogłam mieć, i dzięki którym wiele się nauczyłam. Kiedyś wchodziłam w związki z oczekiwaniami, że mężczyzna powinien to, czy powinien tamto. Oczekiwałam, że będzie taki jak sobie wymarzyłam, że mam prawo tego od niego wymagać. Jeśli nie zachowywał się tak, jak tego oczekiwałam, nie „czytał mi w myślach”, obrażałam się nie mówiąc o co mi chodzi, bo przecież „powinien wiedzieć”. Potrafiłam wtedy długo smucić się czy złościć i winę widzieć tylko w tej drugiej osobie, powoli wyniszczając siebie emocjonalnie. Chciałam mieć wszystko pod kontrolą. Chciałam żeby było tak jak chcę. Wydawało mi się, że ja w całości poświęcam się temu związkowi, więc dlaczego nie mam tego z drugiej strony? Kluczowe jest tu „poświęcenie”. To takie powolne zatracanie siebie dla drugiej osoby. Powolne rezygnowanie ze swoich emocji, zdania, hobby, przyjaciół, aż w końcu dochodzimy do momentu, w którym faktycznie odejście tego faceta byłoby zawaleniem się całego świata, bo nie mamy innego świata poza nim. Nie umiałam jasno wyrażać swoich emocji a kiedy już mówiłam o swoich oczekiwaniach, a ktoś raz, drugi czy trzeci je ignorował, ja coraz bardziej zadręczałam się dlaczego tak jest, zamiast po prostu odejść, jeśli nie było mi dobrze. Spis treści1 Nie rozumiałam, że nie tędy droga i żeby coś zmienić, uwagę powinnam kierować w głąb innej osoby: Zrozumiałam, że dopiero zmiana o 180 stopni i skupienie się przede wszystkim na tym, żeby dobrze czuć się ze sobą, ale także na tym, żeby druga osoba chciała ze mną być, czuła się ze mną bezpiecznie i stabilnie, sprawia, że związek się umacnia i ma szansę rozumiałam, że nie tędy droga i żeby coś zmienić, uwagę powinnam kierować w głąb innej osoby: siebie. Po kilku dłuższych, czy krótszych związkach, kilku „kubłach zimnej wody na głowę” zrozumiałam, że nikogo do niczego nie można zmusić, że nic nie trwa wiecznie i że nie tędy droga. Choćbym kontrolowała kogoś na okrągło, oczekiwała wyznań miłości co 5 minut i dostawała codziennie kwiaty, to nie gwarantuje mi to tego, że ktoś mnie kocha, że ze mną będzie, a co najważniejsze, że ja powinnam być z nim. To nie są wyznaczniki miłości. Ja nie chcę takiej „miłości”. Zrozumiałam, że dopiero zmiana o 180 stopni i skupienie się przede wszystkim na tym, żeby dobrze czuć się ze sobą, ale także na tym, żeby druga osoba chciała ze mną być, czuła się ze mną bezpiecznie i stabilnie, sprawia, że związek się umacnia i ma szansę przetrwać. Zrozumiałam, że jedyną osobą, z którą naprawdę wiem, że będę do końca życia jestem ja sama i to na tej relacji głównie powinnam się skupić. A jeśli mi na kimś zależy to chcę budować więź, a nie ją niszczyć, chcę sprawiać, że ktoś jest szczęśliwy, a nie narzucać mu to, jaki ma być. Zrozumiałam też, że jeśli mam z kimś być, to chcę z nim być, bo ten związek mnie umacnia, a nie osłabia. Ale to jest możliwe tylko wtedy kiedy sami jesteśmy swoimi 100% i szukamy tylko nadwyżki. Brak miłości do siebie prowadzi do różnych destrukcyjnych rzeczy, do wyniszczających scen zazdrości, do przepłakiwania nocy, do wyobrażania sobie najgorszych scenariuszy, do przytłaczania kogoś swoimi wątpliwościami, oczekiwaniami. Może też prowadzić do tego że będziesz się na kimś odgrywać, a może nawet skończysz związek bo nie będziesz sobie radzić z zazdrością (która właśnie mówi nam o naszych brakach) lub ktoś sam Cię zostawi, bo nie udźwignie tego, że w 100% oddałaś mu siebie i oczekujesz, że się Tobą zaopiekuje i weźmie za Ciebie odpowiedzialność. To przytłacza. Kiedy wiem, że siebie kocham? Kiedyś zastanawiałam się, kiedy ja właściwie będę wiedzieć, czy siebie kocham. Samo to zastanawianie było znakiem, że to jeszcze nie był ten moment. To coś czego nie da opisać się słowami, bo miłość trzeba poczuć, jak to miłość. Co może ułatwić zrozumienie czym jest miłość do siebie? Wyobraź sobie osobę, którą bardzo kochasz, co czujesz? To teraz odczucia względem niej porównaj, czy to samo czujesz względem siebie? Jeśli kogoś kochasz to go wspierasz, kochając siebie wspierasz więc siebie. W swoich dążeniach, marzeniach, trudnościach, planach. Tak jak komuś dodałabyś wiary w siebie i otuchy, tak dodajesz sobie. Wierzysz w kogoś, uwierz też w siebie. Wybaczasz osobie którą kochasz, wybaczaj też sobie. Nie katuj się, że coś Ci nie wyszło, daj sobie prawo do błędów, do lekcji, masz prawo nie być zawsze idealny, bo jesteś tylko człowiekiem, który całe życie się uczy. Takie prawo dajesz przecież drugiej osobie, nie oceniasz jej jeśli coś jej nie wyjdzie w pracy, jeśli przesoli obiad, czy kupi zły produkt w sklepie. Troszczysz się o kogoś w trudnościach, czy chorobie, troszcz się też o siebie. Nie złość się na swoje ciało gdy jesteś chory, gdy odmawia Ci posłuszeństwa, zatroszcz się o nie, daj sobie do tego prawo, zastanów się jak możesz mu pomóc, co możesz zrobić żeby czuło się lepiej? Może zmiana diety? Ćwiczenia? Kiedy siebie kochasz to takie kroki nie są wyrzeczeniem, to coś co przychodzi naturalnie, kochasz się więc chcesz się czuć dobrze, nie będziesz się już karmił śmieciowym jedzeniem, czy zaniedbywał swojego snu, czy aktywności. Jeśli siebie kochasz, jesteś stabilną całością, pewną siebie osobą, spokojną, pełną miłości i łagodności, która wie, że cokolwiek się nie stanie to sobie poradzi, dzięki temu może skupić się na tym, co w życiu daje radość i buduje relacje. Jeśli kochasz siebie to przestajesz oczekiwać, że ktoś Ci coś da, bo Ty już wszystko masz Wtedy jasno wybierasz czy osoba z którą jesteś Ci odpowiada, bo jest Twoim +20%. Umiesz otwarcie z nią rozmawiać, szanujecie się, wspieracie, wiecie, że możecie zawsze na siebie liczyć i nie zrobicie świadomie nic, co mogłoby skrzywdzić drugą osobę. Zobacz również Co jest konsekwencją pokochania siebie? Kiedy kochamy siebie i w sobie jesteśmy całością, znikają pretensje, oczekiwania, że ktoś spełni nasze potrzeby, wypełni deficyty które tak naprawdę tylko my możemy wypełnić. Wtedy buduje się związek na innych zasadach. Tworzy się miejsce na radość, wzajemny szacunek, czułość, delikatność, troskę i zrozumienie. Jest pewność, że cokolwiek by się nie stało, będzie dobrze. Jest otwartość w rozmowach, emocjach. Nie ma miejsca na domysły, na zazdrość, że drugiej osobie jest lepiej, bo cieszymy się każdym jej sukcesem, nie ma też wyniszczającej zazdrości o inne osoby. Myśli wypełniają pomysły co możemy razem zrobić fajnego, co możemy zrobić żeby było nam jeszcze lepiej i ta piękna, prawdziwa energia sprawia, że tak właśnie się dzieje. Nie ma też opcji żebyśmy chcieli być z kimś niewłaściwym. Po prostu nie spojrzysz już na kogoś kto mógłby Cię skrzywdzić, bo sobie na to już nie pozwalasz i tego nie potrzebujesz. Tak po prostu. Naturalnie. W miłości jedno wynika z drugiego. Za odczuciem idzie działanie, nie może być inaczej. Pokochaj siebie, poczuj tą euforię, radość, entuzjazm, że możesz żyć, tworzyć, poczuj troskę o siebie i innych i buduj codziennie swoje lepsze jutro. Dzięki temu zaczniesz też tworzyć szczęśliwe relacje z innymi ludźmi. A na koniec bardzo fajny wykład z TedX mówiący właśnie o związku z najważniejszą osobą w Twoim życiu – samym sobą.
Strona główna Motywacja Relacje Kariera Wrażliwość Podróże Współpraca Obserwacje, przemyślenia, wnioski, inspiracje i obawy. Próby odnalezienia odpowiedzi na pytanie: jak żyć? Od niezależności do samotności – „Szwedzka teoria miłości” „Szwedzka teoria miłości” (reż. Erik Gandini) to film dokumentalny, który zmusza do głębokiej refleksji. Zwraca uwagę na problem, z którym boryka się współczesne społeczeństwo pełne indywidualistów. Przestrzega przed modelem życia, prowadzącym do samotności i zanikania relacji międzyludzkich. Kariera, sukces i niezależność Wedle szwedzkiej teorii miłości każdy człowiek musi być samowystarczalny, skupiać się na własnych potrzebach i karierze zawodowej. Jako samodzielna jednostka, nie potrzebuje do życia kontaktu z drugim człowiekiem. Priorytetem stały się wysokie zarobki, samorozwój i niekończące się pasmo sukcesów. Relacje z rodziną i przyjaciółmi, a także związki schodzą w tym wypadku na dalszy plan. Stanowią jedynie przeszkodę w dążeniu do własnego celu i zabierają cenny czas, który można wykorzystać w dużo ambitniejszy sposób. Zanikające relacje i samotność Film pokazuje skutki ciągłej pogoni za sukcesem. Światem zapanowała niezależność i indywidualizm. Ludzie skupili się na sobie i zaczęli izolować się od innych. Bohaterowie filmu pozornie mają wszystko – wspaniałe warunki życia, wymarzoną pracę, piękne apartamenty. Szwedzki model życia doprowadził jednak do ogromnego kryzysu relacji społecznych. Mieszkańców dręczy przeraźliwa samotność. Nie potrafią rozmawiać, nie okazują sobie uczuć. Rodzina straciła całkowicie swoją wartość. Wszelkie relacje ulegają zatarciu. Każdy żyje sam, w swoim własnym świecie i nie potrzebuje w nim obecności innych ludzi. Do czego prowadzi szwedzki model życia? Co czwarta osoba w Szwecji umiera w samotności. Często zdarza się, że starszy człowiek zostaje znaleziony w swoim mieszkaniu nawet 2 lata po śmierci! Nikt nie był w stanie stwierdzić nieobecności danej osoby – przebywała ona na emeryturze, nie utrzymywała kontaktu z rodziną, znajomymi czy choćby sąsiadami. Jej wszelkie rachunki opłacane były automatycznie. W Szwecji powstały nawet specjalne instytucje, które poszukują krewnych zmarłego. Często stanowi to nie lada wyzwanie ze względu na brak śladów po jakiejkolwiek relacji z członkami rodziny. Podejrzany kontakt wzrokowy Wystarczy przyjrzeć się współpasażerom w komunikacji miejskiej. Zdecydowana większość wpatrzona jest w ekran telefonu lub patrzy w szybę z słuchawkami na uszach. Ludzie nie rozmawiają ze sobą, rzadko kiedy odpowiadają „dzień dobry”. Żyjemy w czasach, kiedy nawiązanie kontaktu wzrokowego czy posłanie uśmiechu osobie nieznajomej jest co najmniej podejrzane. Prędzej zinterpretujemy to jako psychiczne zaburzenie, niż przyjazny, spontaniczny gest. Ludzie stają się sobie obcy, oddalają się od siebie i skupiają jedynie na własnych potrzebach. Taka postawa może przynieść fatalne skutki, o czym skutecznie przestrzega nas właśnie „Szwedzka teoria miłości”. Zdjęcie: Kadr z filmu „Szwedzka teoria miłości”, reż. Erik Gandini (Visited 232 times, 1 visits today)
To częsta historia. Poznali się za młodu, zaiskrzyło, rozmowy do białego rana, ukradkowe szukanie dłoni, pierwsze nieśmiałe pocałunki, czasem coś więcej. Ale z jakiegoś powodu nie wyszło, drogi zakochanych się rozeszły, zauroczenie nie miało szansy przerodzić się w coś poważniejszego. I nagle, po latach, znowu się widzą. Stoją na jednej drodze i tym razem mogą pójść razem w jednym razem jest możliwość, by spełnić marzenie z młodości. Tylko czy warto? Czy ta szczenięca miłość może zamienić się w poważne uczucie? A może lepiej zostawić je tam, gdzie było do tej pory – we wspomnieniach?A kogo to moje oczy widzą?Odnaleziona po długim czasie miłość to wielka zagadka. Po iluś tam latach ten drugi człowiek jest niby ten sam, ale jednak inny. Starszy. Z jakąś przeszłością. Znasz go, ale tylko w jakimś wycinku, bo pomiędzy ostatnim spotkaniem a dniem dzisiejszym jest wielka dziura, bynajmniej nie pusta, i nie wiadomo, co się w niej znajdzie, gdy już się zajrzy z dawne, młodzieńcze uczucie zatrzepotało na nowo w sercu, widząc starą sympatię, to oczywiste, że chce się nadrobić zaległości. Wracają tamte obrazy, emocje, przeżycia, nadzieje. I zwykle pojawia się myśl: to nie przypadek, że los nas znowu skojarzył, to musi być jakiś znak. Jest okazja, grzech nie skorzystać, a niespełniona miłość najczęściej zostaje w świadomości jako coś bardzo pięknego. Pomijając dramatyczne sytuacje, kiedy brak ciągu dalszego wynikał z podłości albo przemocy, nieskonsumowany w całości związek zazwyczaj prowadzi do rozważań, co byłoby gdyby. I niemal zawsze stworzona w głowie wizja jest bardzo kusząca, wspólne życie udane, seks nie zawsze rozdzieleni w przeszłości kochankowie chcą wykorzystać drugą szansę, większość jednak mocno takie spotkanie przeżywa, chociażby dlatego, że wraz z tą osobą wraca młodość, do której trudno nie mieć sentymentu. Apetyt na zbliżenie rośnie zwłaszcza wtedy, gdy drugie podejście nie było tak całkiem przypadkowe – w czasach mediów społecznościowych choćby z ciekawości wyszukujemy dawnych znajomych, a tu przecież można ziścić swoje wielkie pragnienie z teraźniejszość nie zepsuje przeszłości?Tylko właśnie, ponieważ to działo się dawno temu, to niekoniecznie można wejść w nowy związek jak gdyby tamto rozstanie odbyło się wczoraj. Pary, które się schodzą po latach, tak naprawdę muszą się uczyć siebie od nowa, i jest im nawet trudniej, bo aktualny obraz przysłaniają wspomnienia. A kochać w wieku lat dwudziestu to nie to samo co mając czterdziestkę. W młodości wszystko było intensywniejsze, a czas tylko dodaje uroku. Pamięta się magię, słodką nieporadność, te krótkie chwile spędzone razem są idylliczne, prawie jak z dzisiaj? Obie strony najpewniej prowadzą całkiem inny styl życia. Chodzą do pracy, mają obowiązki, wiek już odcisnął na nich jakieś piętno. I wiele tutaj zależy od podejścia do dawnej miłostki – bo jeśli liczy się na filmowe rozwinięcie i wypełnienie krok po kroku wyobrażonego scenariusza, to pewnie nastąpi gorzkie po latach miłości powinno się po prostu dać płynąć swoim tempem, rozwijać naturalnie, a nie czekać, że padnie konkretna kwestia, pocałunek będzie na ławce w parku, a seks na plaży przy dźwiękach ulubionej opery. Łatwo zapomnieć, że chociaż para już ma za sobą historię, to długa przerwa wybiła z rytmu i teraz pewnie pojawi się stres, zakłopotanie, na to doświadczenie?To nie powinno dziwić, wszak przez lata rozłąki ona i on powiększyli swoje życiowe doświadczenia. Wtedy nie mieli jeszcze za sobą zbyt wielu miłosnych przeżyć, inaczej podchodzili do życia, inaczej wyobrażali sobie związek, nie mieli tych wszystkich obciążeń, jakie nadchodzą wraz z dorosłością. I jak w takiej sytuacji przenieść emocje z młodości na wiek bardziej zaawansowany? Chcąc nie chcąc człowiek się zmienia, więc zmienić powinna się także stara-nowa idealnie właśnie pasuje stwierdzenie, że „nie da się wejść drugi raz do tej samej rzeki”. No nie da, lecz kłopot w tym, że gdy jest się mocno przywiązanym do wspomnień i wyobrażeń, to chce się kontynuować odzyskaną miłość, jak gdyby żadnej przerwy nie było. Dlatego największe szanse na nowy start mają ci, którzy rozumieją upływ czasu, akceptują zmiany w drugiej osobie, doceniają dojrzałość zamiast tylko doszukiwać się odniesień do taka przerwa okazuje się być zbawienna, bo pomogła ludziom dorosnąć i odkryć to, co wtedy wydawało się bez znaczenia, a dzisiaj jest ogromnym atutem. Starsi kochankowie widzą, że nie ma co spierać się o głupoty i unosić śmieszną dumą, a silne emocje nie zawsze są najlepszym doradcą. Czas, jaki spędziło się z dala od siebie, pomógł zrozumieć, co naprawdę ceni się w drugiej osobie i dlaczego teraz warto postąpić inaczej. Niedojrzałość i dziecinny upór tym razem niczego nie to odpowiedni moment?Próbować można, gdy w ten cudem odzyskany związek wchodzi się z czystą kartą. To znaczy, ona jest sama, on jest sam, mają uporządkowane sprawy osobiste, są gotowi na nowy związek i tak się składa, że kandydatem na życiowego partnera jest ktoś fajny z przeszłości. Ale gdy odkopane z przeszłości zauroczenie ma być receptą na nieudane życie, to raczej zakończy się osób, gdy nie układa się im w małżeństwie, sięga pamięcią wstecz i przypomina sobie tego fantastycznego chłopaka albo tamtą niesamowitą dziewczynę. Na wspominkach się nie kończy – szuka się tej osoby naprawdę i próbuje na powrót wciągnąć do swojego życia. I tu zaczynają się dramaty, bo dochodzi do zdrady, nie wiadomo co z dziećmi, są kłamstwa, niewinne ofiary, a czar odnowionej miłości szybko pryska i za romansem ciągnie się brzydka smuga – przeżywana druga młodość kończy się po paru miesiącach, gdy już nie da się uciekać dłużej od rzeczywistości, a szalone emocje powoli wygasają i była dziewczyna wprowadza zamęt, miesza w głowie, o odzyskanym chłopaku coraz częściej myśli się, że to jednak błąd, ale stracić go znowu… przerażająca wizja. Nie rozwiązuje się prawdziwego kryzysu, tylko wykorzystuje kogoś, kto przed laty bardzo się podobał, i jego wyidealizowanym wizerunkiem próbuje się zaleczyć rany – z aktualnym partnerem nie wychodzi, bo prawdziwa miłość była z kimś innym, a dzisiaj można to końcu jest szansaCzy zatem taki związek odbudowywany po latach może się udać? Może, ale nie musi. Nie ma tu żadnej reguły, równie dobrze może znowu zaiskrzyć, jak zostawić w głowie rozczarowujące „łeee”. Zawód przeżywają pary, które trafiły na siebie przypadkiem, jak i osoby celowo odnawiające znajomości. Czasem chce się tylko odkurzyć wspomnienia, przypomnieć stare czasy, poczuć dreszczyk emocji, czasem liczy się na dużo, dużo więcej i dostaje to w prezencie od się okazuje, najlepiej takie powroty wychodzą ludziom w mocno zaawansowanym wieku. 30, 40, nawet 50 lat z dala od siebie, a tu proszę, nagły zwrot akcji, jesteśmy razem, przeznaczenie miało rację, zostaliśmy dla siebie stworzeni. Duże znaczenie może mieć tu fakt, że seniorom nie zostało wiele czasu, więc szkoda go marnotrawić na bezproduktywne rozkminki, cieszymy się ze szczęśliwego zbiegu okoliczności i w końcu udaje się to, co kilka dekad temu zostało przerwane. Jak widać, nie w średnim wieku, częściej czują się oszukani ponownym zejściem, bo wygląd już nie ten, bo bardziej powściągliwe, poważne zachowanie, mniej szaleństwa, a więcej wyrachowania, choć tak liczyło się na poryw serca. Przelotny romans to jeszcze, jeszcze, ale żeby na stałe? Nie, to odgrzewanie kotleta, który niestety, nie smakuje aż tak dobrze jak kilkanaście lat temu. A może to po prostu pamięć płata figle?Jak znaleźć szczęście po latach?Główną przeszkodą są własne fantazje, cała ta obudowa, jaką stworzyło się przez minione lata. Jeśli rozstanie było bez gniewu, po prostu wskutek okoliczności, stara miłość pozostaje we wspomnieniach bez wad, zresztą one często nie miały czasu się rozwinąć, bo zauroczenie trwało zbyt krótko. I on został w myślach piękny, młody, dziarski, więc gdy widzi się go z małym brzuszkiem lub po operacji kolana, gdzieś tam w głowie coś nie u wszystkich. Bo są pary, które po latach się zeszły i zbudowały coś naprawdę trwałego. W drugiej szansie dostrzegli zrządzenie losu, interwencję wyższej siły, która połączyła ich na zawsze i od teraz tylko od kochanków zależy, aby nic więcej im na drodze nie stanęło. Jest im trochę szkoda straconego czasu, ale z drugiej strony, może właśnie dlatego teraz bardziej doceniają siebie nawzajem. Będą razem, tylko muszą nad tym popracować. Życiowe doświadczenie działa na ich korzyść, mają więcej cierpliwości, zrozumienia oraz świadomość, że w miłości nie wystarczy tylko się szaleńczo zakochać.
Kontrolowana zazdrość jest dobra dla związku, ale obsesyjna... Zazdrość jest przyczyną ok. 20 proc. morderstw na świecie – mówią badania. Jak pisaliśmy tutaj, z danych amerykańskich firm ubezpieczeniowych wynika, że aż 16 tys. samochodów rocznie pada ofiarą ataków zazdrosnych kobiet. W mediach co jakiś czas słyszymy o tragediach, do których doszło przez zazdrość jednego z partnerów. Na niewierność kobiety i mężczyźni reagują inaczej – my w pierwszym momencie czujemy się opuszczone, rozżalone i oszukane, mężczyznami natomiast kieruje gniew. Skutki zazdrości, bez względu na przyczynę, w obu przypadkach mogą mieć jednak przykre konsekwencje. Gdy pojawia się zagrożenie Zazdrość jest naturalną reakcją u zakochanych osób. Wzmaga się szczególnie w przypadku pojawienia się niebezpieczeństwa zagrażającego związkowi. „Dostrzeżenie niebezpieczeństwa prowadzi do pomniejszających lub usuwających je działań – od wzmożenia czujności w poszukiwaniu oznak niewierności drugiej strony do przemocy w stosunku do partnera lub rywala” – twierdzi amerykański profesor psychologii David M. Buss w książce „Ewolucja pożądania”. Jak tłumaczy dalej, zazdrość wzbudzają sygnały zainteresowania rywali partnerem bądź oznaki niewierności partnera czy tylko zainteresowania ewentualnymi rywalami. Mówi o tym 26-letnia Ania. „Miałam kiedyś bardzo atrakcyjnego chłopaka, którym interesowały się inne dziewczyny, więc byłam zazdrosna. A on nigdy się od tego nie odcinał, dlatego moja zazdrość była podwójna. To bardzo bolało”. Skuteczna taktyka Zazdrość prowadząca do zabójstwa to jednak skrajny przykład. „W ogromnej większości wypadków zazdrość prowadzi nie do zabójstwa, lecz do znacznie łagodniejszych, a często wręcz dobroczynnych strategii utrzymywania partnera przy sobie. Zapewne najważniejszą z takich strategii jest po prostu przykładanie się do zaspokojenia pragnień drugiej strony” – przekonuje David M. Buss, który nazywa to „skuteczną, choć mniej widowiskową taktyką”. Kiedyś zrobiła tak 25-letnia Magda. „Byłam bardzo zazdrosna o mojego partnera i bałam się, że mnie zostawi. Zamiast ciągle go o coś podejrzewać, w końcu zmieniłam front i zaczęłam chodzić koło niego na paluszkach. Robiłam wszystko, co chciał i spełniałam jego zachcianki. Po miesiącu miałam dość tego związku” – opowiada. Spełnianie pragnień jako reakcja na zazdrość może być zatem równie szkodliwe. Efekt niedowartościowania Chorobliwa zazdrość to bardzo często efekt poprzednich doświadczeń. Jedna z internautek nie kryje, że nie potrafi poradzić sobie z zazdrością wobec partnera – wmawia jemu albo sobie, że ma inną kobietę i choć zdaje sobie sprawę, że jej obawy nie powinny mieć racji bytu, poradzić sobie z nimi nie potrafi. Wie jednak, że to skutek jednego z jej pierwszych związków partnerskich, kiedy została – jak twierdzi – oszukana i wykorzystana. I wciąż nie może się z tego otrząsnąć. Bywa również, że zazdrość jest efektem niedowartościowania czy braku pewności siebie. Taka postawa może mieć źródło w poprzednich związkach partnerskich albo nawet w dzieciństwie. Dorastająca dziewczyna, której nie okazywano miłości i która nigdy nie słyszała pochwał na swój temat, gdy jako dorosła kobieta stworzy związek z mężczyzną, może zniszczyć go swoją zazdrością. Irracjonalne emocje Kobiety i mężczyźni są zazdrości z różnych powodów. U nas tę emocję może rozbudzić wiadomość czy wzmianka o innej kobiecie. Natomiast w mężczyznach zazdrość budzi się najczęściej, gdy dochodzi do fizycznej zdrady. Do takiego wniosku doszedł David M. Buss na podstawie badań. „Zazdrość kobiet prowokowana jest oznakami wydatkowania przez mężczyznę zasobów na rzecz rywalki, podczas gdy zazdrość mężczyzn wywołują oznaki niewierności seksualnej” – pisze autor „Ewolucji pożądania”. Taka tendencja typowa jest dla większości kobiet i mężczyzn, co nie oznacza, że nie istnieją wyjątki. Bywa, że kobieta nie odczuwa zazdrości, mimo wielu sytuacji, które mogłyby ją wywołać. Czasem natomiast to mężczyzna jest chorobliwie, wręcz irracjonalnie zazdrosny, pomimo że partnerka nie daje mu ku temu powodów – nazywamy to zespołem Otella, o którym więcej możesz przeczytać w osobnym artykule. Odpowiedź na prowokację „Zazdrość seksualna mężczyzn nie jest emocją nieważną ani nie pozostaje na uboczu życia. Nierzadko bywa tak gwałtowna, że prowadzi do zabójstwa partnerki lub rywala” – twierdzi David M. Buss. I dodaje, że niewierność żony jest czasami uważana za tak krańcową prowokację, że „rozsądny mężczyzna” ma prawo odpowiedzieć zabójczą przemocą. Na przykład prawa stanu Teksas aż do 1974 roku dopuszczały zabójstwo niewiernej żony i jej kochanka, jeżeli przyłapano ich in flagranti. Zabójstwo uważano wtedy za… adekwatną odpowiedź na prowokację. „Jak się wydaje, większość zabójstw partnera małżeńskiego we wszystkich badanych pod tym względem kulturach spowodowana jest właśnie przez męską zazdrość seksualną” – zaznacza autor „Ewolucji pożądania”. To nie wszystko – około 20 proc. wszystkich zabójstw mężczyzn dokonanych przez innych mężczyzn spowodowanych jest rywalizacją o kobietę bądź urazą zdradzonego mężczyzny. Zazdrość jak choroba „Przez swoją chorobliwą zazdrość straciłam najważniejszą, najukochańszą osobę. Wiem, że muszę bardziej uwierzyć w siebie, dowartościować się. Czepiałam się go dosłownie o wszystko. Wiem, jak bardzo mu to przeszkadza. Tysiące rozmów przeprowadziliśmy na ten temat, tyle razy mi wybaczał moje wybuchy zazdrości, a ja tylko obiecywałam, że zmienię się – niestety, to były tylko puste słowa, aby go zatrzymać przy sobie. Teraz przyszedł moment, że ona naprawdę nie wytrzymał i zerwaliśmy definitywnie” – opowiada internautka Kasia, która ma świadomość, że problem jest w niej, ale nie potrafi się zmienić. Z kolei Eliza opowiada, że jej poprzedni związek rozpadł się przez irracjonalną zazdrość partnera. „Potrafił dzwonić do mnie kilkadziesiąt razy dziennie, żeby sprawdzić, co robię. Gdy umawialiśmy się na siedemnastą, przyjeżdżał dwie godziny wcześniej, aby przekonać się, czy jestem w domu i czy nie wyszłam bez jego zgody. Po zerwaniu musiałam zmienić numer telefonu”. Tutaj przeczytasz, czy zazdrość niszczy miłość. Jak sobie pomóc? Zazdrość umiarkowana i pojawiająca się w określonych sytuacjach może być dla związku mobilizująca i niekiedy nazywa się ją wręcz „zdrową”. To naturalne, że zakochana kobieta poczuje ukłucie zazdrości, gdy zobaczy swojego partnera plotkującego z bardzo atrakcyjną kobietą. Mężczyzna może być z kolei zazdrosny o kontakty swojej partnerki z jej eks. Problem zaczyna się jednak w momencie, gdy zazdrość staje się chorobliwa, irracjonalna, pozbawiona podstaw, a także gdy doprowadza do niekontrolowanych wybuchów gniewu, zwłaszcza przemocy. Jeśli rozmowy czy praca nad sobą nie dadzą oczekiwanych efektów, warto rozważyć skorzystanie z pomocy psychologa. Czasem tylko ze wsparciem specjalisty można sobie z tym poradzić. Ewa Podsiadły-Natorska Zobacz także: Nie ma miłości bez zazdrości? Jesteśmy skazani na bycie zazdrosnymi? Czy twój związek jest toksyczny? Ratuj się, jeśli wpakowałaś się w taką relację. Ta strona używa plików cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies. Nie pokazuj więcej tego powiadomienia
do czego prowadzi życie bez miłości