Aby nigdy nie zranić jej dumy. Wiedz, że duma matczyna rzecz święta, Naciągana się zrywa jak struny. Bez strun swoich instrument jest głuchy, Nigdy więcej nie wyda już tonu. Dobrze jest jak wykażesz łut skruchy, Gdy spóźniony powracasz do domu. Popatrz chwilę na ręce swej matki, Ozdobione bruzdami niedoli.
Wątek ogólne / Porady Centrum INTEGRACJI / pracujaca matka dziecka niepełnosprawnego (3626 - wyświetleń) Autor maka Dodany 2007-01-03 15:11 witam, chciałby zapytać, czy jako matce dziecka niepełnosprawnego (3,5 roku) przysługuja jakieś specjalne prawa w pracy.
RODZICIELSTWO Z PERSPEKTYWY RODZICÓW DZIECKA PEŁNOSPRAWNEGO I NIEPEŁNOSPRAWNEGO INTELEKTUALNIE L u c y n a B a k ie r a, Ż a n e t a St e l t e r ABSTRACT. Bakiera Lucyna, Stelter Żaneta, Rodzicielstwo z perspektywy rodziców dziecka pełnosprawne go i niepełnosprazimego intelektualnie (Parenthood from the perspective of parents of a
1) mają więcej informacji o dziecku, lepiej je poznają, 2) czują się bezpiecznie wiedząc, że w każdym momencie spotkają się ze zrozumieniem nauczyciela, 3) czują się ważnymi partnerami w wychowaniu, 4) mają możliwość zwiększenia kompetencji wychowawczych w sytuacjach kryzysowych, mogą sprawniej udzielić pomocy dziecku.
„Kiedy matka odwróci oczy od swojego dziecka, dziecko zaczyna błądzić i ginie w świecie pozbawionym miłości i ciepła”: napisał Tadeusz Różewicz w „Matka odchodzi”. Nie sposób wymienić wszystkich polskich utworów lirycznych poświęconych rodzicielkom i opiekunkom, ale warto znać choć kilka. Poniżej 3 wiersze na dzień mamy.
kisah salman al farisi dan abu darda. Piękny, prawdziwy do bólu wiersz :)Nie mogę czytać o ludziach, ktorych starość czeka w Domach Opieki. Oderwanie od korzeni musi strasznie boleć. Bardzo dobry wiersz, pokazujący że ludzie starsi są bardzo wrażliwi i czują obojętność rodziny. 5Musi boleść, ale czasami jest to ci staruszkowie podrzucani na święta do szpitali, bo przeszkadzają to z domów opieki są przywożeni, jak rozumiem?Befano, Martyno - to akurat o moich sąsiadach. Starsza pani zmarła w nocy tydzień temu, mąż sparaliżowany. Wołała w nocy wnuka, który teoretycznie z nimi mieszka / żeby zamydlić oczy sąsiadom/. Nie doczekała się żadnej pomocy, a opiekunka, która przychodzi na dwie godziny dziennie, znalazła ją już sztywną. Córka stwierdziła, że ją denerwują...i pracuje w Niemczech jako...opiekunka ludzi starszych. Tam jak mówi "jest pieniądz". Kiedy jej matka umierała, ona była w drodze do kolejnej podopiecznej. Lepiej mieliby w domu opieki, no ale tam trzeba by za rodziców jeszcze dopłacić, a tu emerytury wpływały na konto młodych. Jestem zdruzgotana. Ledwie nieżyjącą zabrali, a wnuczek już wyrzucał rzeczy po niej, zmieniał umeblowanie, wszystko na oczach dziadka, tak jakby mówił "no, stary, zabieraj się". Ot, takie retoryczne pytanie : Gdzie są w takich przypadkach obrońcy życia????Zajmują się zwierzętami... nie, żebym miala coś przeciwko zwierzętom, ale faktem jest, że często są lepiej traktowani od ludzi. Zło świata. , Ejtam, zwierzętami. Dla nich ważne jest tylko życie nienarodzone, a cała reszta już nikogo nie a dla Ciebie nie jest ważne życie nienarodzonych, toż te dzieciaczki bezbronne jak te staruszki... jednym mamy współczuć a innych mordować?Nuria, z jednej strony nie wiadomo, co w tej rodzinie się działo przed laty, a z drugiej w ostatnich 50 latach zupełnie zniszczyliśmy więzi rodzinne, nie tylko te łączące rodziców i dzieci, ale też rodziców i ich rodziców oraz dziadków i wnuków. Model, w którym starymi ludźmi zajmują się wydelegowani pracownicy chyba nie do końca się sprawdza, podobnie placówki opiekuńcze, choć w tych droższych podobno jest z reguły OK. Jeśli nie powrót do życia wielopokoleniowego, to chyba tylko roboty mogą uratować sytuację. W Japonii już idą w tym kierunku, a to wybitnie stare inaczej to działa w krajach zachodniej Europy, inaczej w bogatszych demoludach, a inaczej w Polsce, gdzie z zasady tego typu sprawy zwala się na bliskich w imię "wartości rodzinnych". To samo było w czasach wysokiego bezrobocia wśród młodzieży. Nie masz jak się utrzymać, bo nie masz pracy? I chooj, zasiłku i tak nie dostaniesz albo dostaniesz bezpłatny staż, a co będziesz jadł i gdzie mieszkał - twój wiersz i bardzo prawdziwy. W nielicznych rodzinach starsi rodzice/dziadkowie mogą godnie dożyć swoich lat, licząc na pomoc najbliższych. W komentarzu pytasz o obrońców życia. Nie znajdziesz ich tam. Tak jak nie było ich głosów w sprawie ucięcia finansowania telefonu zaufania dla dzieci... Wróć! Były, nawet tu na forum – coś w stylu "niech sobie z własnej kasy darmozjady telefony utrzymują". A w Polsce w ubiegłym roku ponad 1300 prób samobójczych wśród dzieci... One miały ochronę tylko jako nienarodzone. A starsi, już w ogóle "obrońców" nie obchodzą. Bardzo smutny, ale świetny wiersz."Obrońców" rola rodzi się w momencie urodzenia kalekiego dziecka, a w przypadku starych ludzi w ogóle nawet się nie zaczyna.*Kuźwa, niewyspanie. Nie rodzi, tylko kończy. xDMarek Adam Grabowski Proszę mi tylko nie zarzucać pomyłki Freudowskiej, to było naprawdę ze zmęczenia. xDcos_ci_opowiem tak, dokładnie, niestety...cos_ci_opowiem nie zarzucam ci, i wierzę na słowo. Po prostu błąd mnie rozbawił. Błędy to ludzka rzecz i trzeba podchodzić do nich z dystansem. Pozdrawiamcos_ci_opowiem tak mi jeszcze przyszło do głowy, że jest niezawodny sposób, by "obrońcy" sobie o starszych przypomnieli – niechby któryś staruszek szepnął: "eutanazja".Tjeri nie wiem, tutaj wolę się nie wypowiadać. Z jednej strony powinno to być dozwolone jako prawo człowieka, z drugiej w polskich warunkach "babciu, tu podpisz" byłoby pewnie dosyć częstą Ale ja się nie opowiadam. Raczej w przerażenie eutanazja mnie wprawia. Chodzi mi jedynie co nagle wzbudziłoby zainteresowanie. W sensie: zdychasz z głodu, choroby bez pomocy to zdychaj. Ale spróbuj sobie ulżyć... to Cię uratujemy...Tjeri A to akurat działa niezależnie od wieku. Utniemy hajsy na psychologów i psychiatrów, ale za to wydamy wielokrotność na leczenie urazów po próbach samobójczych i leczenie psychiatryczne po tychże próbach, udanych lub nie. Musi być kasa na szczujnię i pięćsetplus. PiS zawsze miał łeb do To prawda. Choć jak napisałam niżej, samo 500+ złe by nie było, jeśli ktoś by to porządnie przemyślał, wycelował...Bardzo piękny wiersz o znieczulicy na cudzy ból. Pozdrawiam 5Obrona życia musi być całościowa. Bronić trzeba życia osoby starszej, dziecka (narodzonego i jeszcze nie), zwierzęcia, rośliny, niepełnosprawnego, osoby cierpiącej na depresję, bitej przez męża kobiety (oczywiście bitego przez żonę mężczyzny też), osób zakażonych COVID-em, kobiety w ciąży pozamacicznej, uchodźcy, ofiar handlu ludźmi, głodnego, skazańca, narkomana, prześladowanych chrześcijan...Słusznie. Natomiast odpowiedź na pytanie, co z wymienionych przez Ciebie "pozycji" realizuje się w Polsce, może być krótka i tym samym bardzo A powinna być przecież Ciebie Marku to powszechne obcieranie przez wszystkich wszystkim dupci powinno być realizowane przez instytucje państwa? Przy i tak obecnie horrendalnie wysokich podatkach, wyobrażasz sobie o ile musiałyby się zwiększyć daniny, gdyby chcieć te wszystkie pobożne życzenia realizować. Teraz i tak realizowana jest ich wielka wystarczy ograniczyć 500+, trzynastki, czternastki i wydatki na A gdzie ja napisałem coś takiego?cos_ci_opowiem częściowo masz pomysł z 500+ nie jest zły. Tylko wykonanie do Adam Grabowski no całą litanię pobożnych życzeń wymieniłeś, tak roszczeniowo, jakbyś oczekiwał że zrobi to kto inny, a gdy zażądają za te usługi nowych podatków to ludzie będą krzyczeli, że za dużo z nich zdzierają. Jak ja uwielbiam te pobożne życzenia. A wystarczy, żeby w każdej rodzinie ludzie postępowali właściwie (czyli po Bożemu), nie żyli bez ślubu, nie płodzili bez sensu dzieci, może nawet po pijanemu, bo to później niepełnosprawni się rodzą, poczęci po wódzie. No ale jak się wymienia te podstawowe sprawy, to krzyk że nieżyciowe, nienowoczesne. A później płacz, że państwo nie wyciera tyłków staruszkom. Skoro zdegenerowane nowoczesnością rodziny tego nie robią, to ...Tjeri dlatego piszę ograniczyć, nie przecież czternastaka pozwala tymże emerytom, staruszkom godniej żyć, lepiej się odżywiać. Co w ich widzisz złego? Ja bym spłaszczył emerytury i renty. Taki Tusk przechodzi na emeryturę i dostanie 100 tysiecy. Można by tym obdzielić stu biednych emerytów i rencistów. A takich rent i emerytur jak będzie mieć Tusk są dziesiątki, jeśli nie setki Amen A słyszałeś, że niepełnosprawni biorą się z poczęcia po wódzie? :))Tjeri często tak, choć nie jest to regułą. Brednie Celinki najlepiej wyśmiać lub ich w ogóle nie Niby gdzie? Czy nie potrafisz przeczytać mojego komentarza, że zrozumieniem!cos_ci_opowiem "CZĘSTO TAK", no podpadłeś lewactwu Hipokryzja u Celiny do kwadratu! Chwali rekordowe wydatki rządowe jakie mamy przy obecnej władzy. A mi zarzuca jakieś rozdawnictwo, kiedy ja niczego takiego nie proponowałem!Marek Adam Grabowski no domniemuję, że tą całościową obroną życia miałoby się zająć od kołyski po grób państwo? No bo niby kto? Wprawdzie tego nie napisałeś, ale chyba nie miałeś wychowanego w duchu katolickim, odpowiedzialnego za swoje rodziny o FAS Celinko nie słyszałeś pewnie, nic dziwnego, skoro czytasz najwyżej Nasz Dziennik i katonaziolskie wysrywy. A przecież to twoi idole bezskutecznie promują rozmnażanie się za wszelką cenę, tylko nie mają na szczęście jaj wprowadzić ustaw na wzór Rumunii za Ceausescu. Zresztą wtedy z Unii nie dostaliby ani centa i by się zesrali przy inflacji nie 10%, tylko 40%. Tymczasem Czechy. Legalna aborcja, antykoncepcja dostępna na każdym rogu i TFR 1,8, najwyższy wśród To chyba źle donajmujesz. I nie nadinterpretuj moich a słyszałeś coś baranku o naturalnych metodach antykoncepcyjnych, które nie zabijają poczętych dzieci i nie powodują obrażeń psychicznych i fizycznych u stosujących je kobiet, tak jak środki chemiczne bądź a słyszałeś coś baranku o naturalnych metodach antykoncepcyjnych x XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDMarku, no ale tak Twój komentarz został odebrany przez lewactwo. Jeśli popełniłem błąd i źle zrozumiałem, to Kiedy właśnie jest regułą ;)Ja słyszałam! Przed ślubem musiałam odbyć nauki u pani w poradni. Wyznawała tylko kalendarzyk. Miała piątkę dzieci. 😁 Chcę wierzyć, że z wyboruTjeri najgorzej trafić do takiego "fachowca". :)Patriota przeprosiny zostały nikt dzisiaj pisząc o antykoncepcji naturalnej nie ma na myśli niesławnego kalendarzyka. Tutaj o tym czym się różny nowoczesna antykoncepcja naturalna od przestarzałej piszesz :"Teraz i tak realizowana jest ich wielka część." Widzę, że się zupełnie nie orientujesz. Opieka społeczna sprowadza się do zbierania przez jej pracowników ton papierów, aby później dać "lizaka". Nie ma nic za darmo, za opiekunkę trzeba też płacić i to wcale nie mało. Swego czasu pracowałam w placówce podległej opiece społecznej i mam rozeznanie. A w przypadku jakiejś wpadki, nigdy sie nie przyznają, że czegoś/kogoś zaniedbali. Zawsze powiedzą, że w czasie wizyt pracownika wszystko było oki. Nie ma w kraju czegoś takiego jak opieka nad starszymi ludźmi. Domy opieki są przepełnione, te prywatne Adam Grabowski Przejdź się więc po miejscach gdzie w ramach nauk przedślubnych mówi się o naturalnych metodach i podsumuj o czym mówią.... Dwa: popatrz na teksty głównej. W jednym z nich Autor ma problem z zapytaniem partnera o zgodę na seks (a na bogobojnym forum terytorialsów, młodzi przedstawiciele naszego społeczeństwa piszą o tym, że czekanie na zgodę zabija nastrój). Myślisz że byłoby ich stać na mierzenie temperatury czy jakiekolwiek czynności "diagnostyczne"? Tak mi się obok nasunęło...Patriota Nie mogę znaleźć korelacji pomiędzy właściwym lub niewłaściwym postępowaniem, a życiem ze ślubem lub bez - mimo najszczerszych chęci...błękitnypłomień a to proste do wyjaśnienia, życie w konkubinacie bez trwałego związku naraża dzieci do życia w rodzinach rozbitych, powiedzmy to wprost patologicznych. Dziś nowa psedudonauka odchodzi od ten nazwy rodzina rozbita, niepełna, tylko nazywa to innym modelem rodziny. Ale prawda jest tylko jedna, odwieczna, pełna rodzina to matka i ojciec, a wszystko inne to patologia. Matka plus dzieci, co jest najczęstsze, lub samotny ojciec plus dzieci to tylko w wypadku katastrof, jak śmierć współmałżonka. Wtedy samotność jest z przyczyn naturalnych. Ale w mlodym wieku szalenie rzadko się to no trochę się orientuję. Dlatego piszę, że ważna jest opieka i poświęcenie się co tu gadać, naturalnych członków rodziny, czyli dzieci. Skoro dzieci nie chcą obmywać tyłka rodzicom, dlaczego ktoś uważa, że staranniej i z większą empatią zrobią to obcy, płatne osoby w domach opieki społecznej. A tam się zdarzają różni Adam Grabowski oki!Patriota A konkubinat, to niepełna rodzina, rozbita i któregoś z rodziców brakuje - dobrze zrozumiałam? Bo konkubinat absolutnie nie może być trwały, natomiast wśród mających ślub związki rozpadają się niezmiernie rzadko, a rozwód jest wręcz unikatnym zjawiskiem. I czy dobrze zrozumiałam, że normalna samotna matka, to patologia, a ojciec tlukacy matke jak psa, za to zyjacy w malzenstwie to nie patologia? No tyż piknie. Podziwiam tok myślenia mojego rozmówcy. Pozdrawiambłękitnypłomień no tak, przy dzisiejszych mediach niszczących moralność jak tsunami, nawet sakramentalne związki nie mają szans, to prawda. Ale jeszcze jakieś 60 procent się ich mimo wszystko ostaje. A te konkubinaty to już w ogóle recepta na rozstanie bez zobowiązań. Ja mam na myśli faktycznie trwałe związki damsko - męskie. Już nawet przeciw cywilnym nic nie mam. Bez lewackiego picowania, że dwóch homoniewiadomo to też rodzina, albo że samotna matka z dziećmi to jest ok. Bo nie ale sytuacje są różne. Czasem prywatne domy starców czy hospicja są najlepszym To ja może poczytam sobie jakieś opowiadania, może coś w swoich pogrzebie... Aha! Takie TVP Info dla ciebie - to co najbardziej niszczą dzisiejsze media to przede wszystkim samodzielne myślenie. Życzę sukcesów na polu walki z patologicznymi samotnymio matkami. Pa!Marek Adam Grabowski no niekiedy tak, ale widziałby ich pensjonariuszy wyłącznie z ich własnego wyboru, jak Norwid, który nie miał rodziny, a w takim domu jeszcze tworzył poezje i rysował. Dla osób samotnych na pewno, i dla takich którzy dobrowolnie tam idą. Czasem też dzieci wcześniej umierają od rodziców i nie ma się kto opiekować nimi. Ale Nuria w swoim wierszu chyba nie takie osoby miała na myśli. Tylko oddawane na siłę, mówiąc wprost wyrzucane brutalnie z domu, żeby nie przeszkadzały nowocześnie Trudno mi się odnieś do twoich indywidualnych przeżyć. Samemu nie brałem jeszcze udziału w kursach przed ślubnych. Kalendarzyk to przestarzała metoda. Link który podałem (do portalu medycznego, a nie religijnego) min pokazuje jak ewaluowały metody ja z nikim nie walczę, ani nie potępiam, tylko piszę jak jest. Najczęściej nie one są winne, albo winne częściowo, że sobie partnera wybrały, których je rzucił, albo którego one musiały opuścić, bo się okazał jak zrozumiałem ten wiersz jako opis sytuacji kiedy, ktoś po prostu zaniedbuje swoich Adam Grabowski żeby to były tylko moje "przeżycia", to byłoby bardzo ok :))).Tjeri Zapewne nie tylko twoje, ale różni mają różne. Po za tym, chyba byłaś na naukach jakiś czas tak, tak ja go Adam Grabowski Osobiście tak. Ale mam niezłe rozeznanie. I to w skali szerszej niż moje Opowiem ci anegdotkę. Siostra mojego dziadka (ponieważ była starą panną kratkowaliśmy ją jako trzecią babcie) kiedyś zażyczyła sobie katolicki dom starców, oczywiście za nasze pieniądze. Opłaciliśmy jej i zawieźliśmy ją tam. Po miesiącu stwierdziła, że chce wracać do domu, bo tęskni za swoimi kątami, a to nowe miejsce jest dla niedołężnych. Więc zabraliśmy ją z domu starców. Po miesiącu uznała, że mamy ją znów zapisać do tej instytucji, gdyż tam o nią dbali i to jest jej prawdziwa rodzina (to były bardzo przykre dla nas słowa). Już nie moja polonistka powiadała: "Każda interpretacja jest dobra, jeśli ma uzasadnienie w teście".No, ciekawa i śmieszna Gdyby tak zamiast na kościół i gdyby tak sam kościół...Tjeri, "niepełnosprawni biorą się z poczęcia po wódzie" Ksiądz na religii u mnie tak nawijał w latach 80tych, więc wiadomo skąd wojownik 1125 Ciąża (nie poczęcie) i alko to rzecz straszna i nie powinna mieć miejsca . Może doprowadzić do wielu chorób i dysfunkcji u dziecka. Natomiast sugerowanie, że niepełnosprawni to dzieci "poczęte po wódzie" jest nie tylko głupie, ale i wstrętne i W USA ponoć dziecko może po latach taka matkę pozwać do sądu, za narażenie Adam Grabowski Wiem. Pozywają tam również za brak informacji na kubku kupionej kawy, że jest gorąca (gdy ktoś się poparzy). Ponadto amerykańscy naukowcy twierdzą, że picie przez mężczyznę (przed poczęciem) może mieć wpływ na rozwój dziecka. Ale na pewno nie idzie tu o niepełnosprawności. Sugerowanie że niepełnosprawni byli poczęci po wódzie jest Różne mogą być powody niepełnosprawności, natomiast przytoczone powyżej słowa księdza są Adam Grabowski To koment "Patrioty". Yanko się później dołączył z tekstem o księdzu. Jeśli dobrze zrozumiałam, słowa księdza pochodzą z dalekiej przeszłości. Różne wtedy farmazony się słyszało, np. o ślepnięciu od masturbacji... Tekst "Patrioty" był tu i teraz. Chamski i to najlepiej zakażmy wszelkich badań naukowych, tak już się dzieje, jeśli chodzi o homoseksualizm, bo cóż by się stało, gdyby wyniki pokazywały, że to kompletne dno. Ale wracając do tematu: Skutki zapłodnienia pod wpływem alkoholu Picie alkoholu nawet na początku ciąży może źle wpłynąć na rozwój dziecka i trwale uszkodzić jego mózg. Jeśli starasz się o dziecko - ty i twój partner powinniście zrezygnować z picia alkoholu. U mężczyzn jego nadmiar może prowadzić do uszkodzenia nasienia i obniżać liczbę plemników. Aneta Grinberg Aneta Grinberg 13:18 skutki zapłodnienia pod wpływem alkoholu fot. iele publikacji i badań było poświęconych spożywaniu alkoholu przez kobiety w ciąży. Naukowcy z Uniwersytetu w Helsinkach poszli o krok dalej i ostrzegają kobiety przed piciem na etapie starania się o dziecko. Picie alkoholu nawet w początkowych dniach ciąży może trwale uszkodzić mózg dziecka. Zajście w ciążę pod wpływem alkoholu nie powinno więc się zdarzyć, jeśli podchodzisz do przyszłego macierzyństwa w sposób świadomy i ten temat wymaga oddzielnego wątku, bo widzę, że tu całkowita ciemnota panuje w tym temacie. Nie trzeba być wielkim specjalistą, by wiedzieć że między piciem alkoholu przed ciążą, w trakcie zapłodnienia i później w ciąży (to samo dotyczy nikotyny i innych używek uzależniających) jest związek. No ale zauważ, że lewactwo boi się wszelkich badań, które pokazują prawdę, bo nie mogłoby głosić haseł róbta co chceta i tumanić weddług swojej modły dzieci, młodzieży i te ślepnięcie to XIX-czyne, i nie pochodziło z środowisk religijnych; wtedy też uczono, że masturbacja zmniejsza oczywiście masz rację używki w ciąży są bardzo niebezpieczne dla dziecka (płodu). Nie trzeba mi o tym mówić, gdyż moja kuzynka, która miała zniszczony organizm przez jonty i psychotropy urodziła niepełnosprawne dziecko (w samej ciąży niczego nie brała). Myślę, że jednak Tjeri chodziło o inną rzecz. O szkodliwy stereotyp - masz niepełnosprawność, to znaczy, że twoja stara chlała. Tak nie można nikogo stygmatyzować, gdyż powody niepełnosprawność mogą być Adam Grabowski to raczej żartobliwe porównanie było ;). Choć akurat hasło żyło znacznie dłużej niż przez XIX wiek... A co do postów na temat niepełnosprawnych pewnego użytkownika... Cóż, nie skomentuję. Zresztą to nie jego pierwszy haniebny wpis na temat nic tu nie piszę o stereotypach, ale o badaniach naukowych, których fragment wkleiłem. Badania dotyczyły picia alkoholu w trakcie poczęcia. Zarówno przez kobietę, jak i mężczyznę. Korelacja jest oczywista dla każdego, nawet osób które naukowcami nie są. Badania tylko ten fakt potwierdzają. Tutaj po prostu niektórych obraża prawda, która jest nazywana chamstwem i tym ta korelacja występuje bardzo często, rzekłbym prawie zawsze, więc jeśli ktoś to uważa za stereotyp to jest ona całkiem racjonalny i uzasadniony. W przyrodzie zresztą jest to samo, z marnego drzewa rodzą się marne owoce. Trzeba być nieźle zaślepionym ideologicznie, żeby nazywać oczywistości Akurat ciąże po alkoholu najczęściej zdarzają się w rodzinach katolickich i to ludzi małowykształconych - wyborców akurat debilu badania robione były w Finlandii, która katolicka nie jest. Sprawdź czy nie jesteś produktem takowej, bo na osobę wierzącą też mi nie wyglądasz, a widoczny u ciebie naocznie jest defekt ale wiesz, że chodziło mi o te badania, których nie podważam, lecz o wspomniany przez Tjeri i Janko stereotyp."chodziło mi o te badania" - Uciekło mi słowo "nie".Patriota Akurat zwapniały móżdżku w Polsce są również badania, więc morda w kubeł, jak się nie stereotyp, prawdopodobnie nieistniejący, pewnie nieistniejący, bo z tego co widzę oni nie mają nawet takiej świadomości że jest współzależność między alkoholem a dobrostanem dziecka, oni wyciągnęli żeby sobie pokopać w Kościół. Prawdopodobnie historyjka zmyślona z brudnego palucha. Ja napisałem prawdę, popartą badaniami naukowymi, a oburzenie i wyzwiska jakie się wylały pod moim adresem, tylko pokazuje ile jeszcze pracy nad ucywilizowaniem Kościół ma ogromny wpływ na urodzenia osób niepełnosprawnych i nadmiarowe ciąże, co często prowadzi do tragedii. Nie od dziś wiadomo, że jest to organizacja z krwią na Przepraszam Autorkę za dyskusje obok tematu. Choć w sumie jakiś rdzeń przy wierszu się trzymał – i niewątpliwie to Twój utwór skłonił do rozmyślań. To dobrze o nim świadczy. Pozdrawiam!Tjeri- " (...) Twój utwór skłonił do rozmyślań. To dobrze o nim świadczy". - Zgadzam bardzo wszystkim za ożywioną dyskusje. Jeśli nic nie możemy zaradzić fizycznie, to chociaż głośno o tym mówmy. Kłaniam się wszystkim dobry wiersz, zmuszający do refleksji, po przeczytaniu nasuwa się pytanie - czy dziecko ma obowiązek opiekowania się rodzicami? Nie, odpowiedzialni rodzice sami dbają o swoją starość, ale oczywiście są tacy, którzy powiedzą, że po to ma się dzieci. Takie myślenie to straszny egoizm, gdy się własnego dziecka pozbawia szczęśliwego życia, oczekując od niego wieloletniej opieki. Dziecko nic rodzicom nie jest winne, na świat się nie prosiło i nie musi się odwdzięczać rodzicom za wychowanie, bo to zafajdany obowiązek zapewne Ty będziesz miała szczęśliwą starość..............................:(Nuria Staram się od dawna zapewnić sobie dobrą starość, bez obciążania nią najbliższych. Pisałam już o Szwajacarii i możliwości skrócenia cierpień. W czym problem? Jak sobie wyobrażasz opiekę nad przewleke chorym, gdy się jest czynnym zawodowo, rzucić wszystko i potem klepać biedę na żebraczej emeryturze?Nuria Tjaaa, Twoja dobroć aż w oczy gryzie, skoro sobie pozwalasz na personalne uszczypliwości, może warto najpierw zacząć od siebie, zamiast u innych dopatrywać się złych cech? Opinia, którą zamieściłam, to opinia dyplomowanego psychologa, żeby uspokoić dzieci, które nie były w stanie zająć się rodzicami, też psychologowi odpowiesz jak mi? To gratuluję arogancji. Druga sprawa - niedobre dzieci z nieba nie spadły, skądś parszywe geny odziedziczyły, może po rodzicach? Trzecia sprawa - umiesz liczyć? Licz na siebie, a nie na dzieci, mniej dramatów Prawda, posiadanie dzieci tylko po to, żeby szklanka wody nie jest w Ano, tym bardziej że posiadanie dzieci wcale nie wypływa z pobudek altruistycznych, ale egoistycznych - zaspokojenie potrzeby miłości. Skoro życie jest darem, to nie oczekuje się zapłaty za dar, życie za życie - otrzymałeś dar, przekazujesz dalej, powołując nowe życie. Oczywiście, najczęściej dzieci wspierają schorowanych rodziców, żeby jednak mogły wspierać bez szkody dla siebie, trzeba im zapewnić dobry start w życie, wielu rodziców tego nie robi. Wyobrażasz sobie Robka Lewandowskiego rezygnującego z kariery i opiekującego się mamą? Pewnikiem kupiłby jej najlepszą opiekę pod słońcem. Tjaaaa, wielu wrzeszczy o altruizmie, samemu wiodąc wygodne życie, konkludując: oczekiwanie na rewanż ze strony dzieci to taka lichwiarksa hojność - podarowało się jajko i za nie oczekuje się , nie muszę sobie wyobrażać. Opiekowałam się w domu, zapewniając wszystko co trzeba, Tatą z nowotworem i Mamą po trzech udarach. Można? Można, tylko trzeba być człowiekiem, a tego nauczyli mnie Rodzice. Nie powołuj się na dyplomowanych psychologów, znam to środowisko od podszewki, mówią to co pacjent chce usłyszeć. A tak w ogóle, to gratuluję wyboru losu na starość....bez I wszyscy mają postępować jak ty? Ale ty nie jesteś żadnym autorytetem moralnym, to twoja wola i twój wybór, a może nie miałaś wyboru? Też gratuluję obłudy 😁 Aha, takaś niby niemożebnie dobra, ale tego dobra nawet w wirtualu nie przy całej mojej sympatii do ciebie, ale tak nie można pisać. To nasz obowiązek zajmować się rodzicami i dziadkami. Jeśli z jakiś powodów nie możemy, to należy wyłożysz kasę i wysłać ich do prywatnego Zgadzam się w kwestii psychologii. Ta współczesna namawia do egoizmu "Liczysz się tylko ty, myśl o sobie", itd. Człowiek jest istotæ społeczną. Może się wyizolować i skupić wyłæcznie na sobie, ale wtedy niech będzie konsekwentny: nie pomagałem - nie będę wołać o Przecież o tym napisałam, kto ma kasę, ten wykłada na opiekę, ale żeby tę kasę zarobić, najpierw rodzice winni wykształcić dziecko, zainwestować w nie, wtedy będzie mogło wesprzeć rodziców. Czytałeś biografię Robka Lewandowskiego? Ile rodzice w niego zainwestowali i jak bardzo Robek jest im dziś wdzięczny? Wielu rodziców nie inwestuje w swoje dzieci, a potem oczekuje pomocy. No tak się nie Się zapędzasz. Nie wszystkich rodziców stać na opłacenie wyzśzej edukacji, treningów, dania na start kasy na biznes. Ile mogli, tyle dali. I można się spierać czy rodzice mają czy nie mają prawa oczekiwać na starość pomocy od dzieci. Ja nie mam dzieci. Moi najbliżsi wiedzą, że gdyby mi się coś stało - żadnych resuscytacji, nie podtrzymawiu mnie przy życiu po wylewie czy na inne okolicznoßci. Wyłæczyć kabel z gniazdka. Nie chcę być ciężarem. Moje koty mają już zapewniony dom, na wypadek, gdybym wyciægła kopyta. Poruszyłaś sprawę eutanazji. Jestem za. Nie można zmuszać do życia kogoś, kto cierpi. Jest w ludziach eghoizm, żeby kochana osoba była na tym świecie, bez względu na jej stan. A jeśli się strasznie męczy, uwięziona w ciele? To bardzo złożona kwestia. Nie potępiam osób, ktœre nie opiekują się rodzicami czy innymi krewnymi. Nie można osædzać, jeśli nie zna się całej sytuacji. Sam rodzic mógł powiedzueć: "Oddaj mnie do domu opieki, myśl o swoich dzieciach. Mnie już nie pomożesz, a twoja rodzina będzie cierpieć".Nadleśniczy Nuncescu Są tacy rodzice, co nic nie dali, a nawet piekło urządzili, można się o własnych siłach wykształcić - funkcjonuje wieczorowy system nauczania, czyli dla pracujących i zaoczny, są też stypendia dla ambitnych. Też jestem za eutanzją, też nikogo nie potępiam, każdy przypadek rodzinny jest inny, poza tym, emaptii nie można się nauczyć albo się jest wrażliwym, albo nie, dlatego każdy powinien postępować według własnego sumienia, a innym wara. Mierżą mnie ci złotouści, co to same zalety mają i nigdy w życiu nie zbłądzili, żywcem ich do nieba Sorry, ale podejście nie inwestowano we mnie jak w Lewandowskiego to ich na starość zostawię to to hardor!Szpilka z tą empatią pełna zgoda, albo to masz albo nie. Kiedy się komuś urodzi dziecko z zaburzeniem dyssocjalnym, to nic z tym nie zrobi. Nie wiem, czy empatię można tak po prostu wykształcić jak czytanie albo liczenie. No i w wielu przypadkach rodzice w żaden sposób nie zadbali o przyszłość swoich dzieci, żeby nie zostały rzucone silniejszym na pożarcie, ba, niejedni złamali je psychicznie na całe życie, a później mają oczekiwania. Dlatego powstrzymuję się od oceniania w takich sytuacjach, choć według relacji autorki ta konkretna wygląda paskudnie. Nie wiemy jednak Zrobisz, jak będziesz uważał, a ja nie zamierzam Cię osądzać, mimo że Polacy są bardzo skorzy do osądzania innych i układania im życia 😉cos_ci_opowiem O to, to, nie wiemy, z wierzchu często wygląda wszystko cacy, ale nikt obcy w danej rodzinie nie siedzi i nie wie, czy relacje między dziećmi i rodzicami są zdrowe 😉Marek Adam Grabowski ten Lewandowski to tylko przykład ;) przecież nie chodzi o to, żeby każdy rodzic inwestował w dzieci jak w niego, bo zresztą w wielu przypadkach byłby to marny trud. Tylko jak na przykład mogą oczekiwać czegokolwiek od dzieci np. rodzice, którzy bili, molestowali, łamali psychicznie lub fizycznie albo puścili w świat goło i wesoło, a do tego jeszcze z długami? Przecież to jest świadome rzucenie własnego dziecka na pożarcie dziecko później samo musi walczyć o własne przetrwanie i własnej rodziny, jeśli ją Tak, ale z tego wiersz nie wynika, że tutaj były taka Ja też tutaj nikogo nie osądzam. Piszę o czynach nie o nie ma uroków, jak niektórzy sugerują, że każdy wiek - tzn, może dla niektórych ma, ale w perspektywie nędznie się rysuje, starość to starość - czekanie na zgon. Oby nie trzeba było spędzać starości w niedołęstwie, oby umrzeć nim takie może przyjść w każdej chwili, ale wiadomo, że prawdopodobieństwo rośnie z wiekiem. Mnie trzęsie, kiedy słyszę, że 90 lat to piękny wiek. Przeważnie to straszny jeszcze odnośnie tej dyskusji nie rozumiem jednej rzeczy. O ile rozumiem wnuki, które chcą sobie użyć najlepsze lata a nie za przeproszeniem podcierać tyłki seniorom i być cały czas "na łańcuchu" osób wymagających opieki (a seniorzy potrafią być czasami naprawdę okropni), to nie bardzo wiem, o czym myślała córka tych państwa nie zapewniając im nawet opieki na odległość. Czy uważa, że sama zostanie potraktowana lepiej i nie mam tu wcale na myśli "oddania" do domu opieki, ale sytuację opisywaną powyżej? Ale jak już pisałem, nie wiem, co się w tej rodzinie działo, nie chcę oceniać, z zewnątrz wygląda to, jak państwo pochodzili z wielodzietnych, biednych rodzin. Ciężką pracą dorabiali się mieszkania, samochodu, garażu...i chyba popełnili błąd, bo córce pieniądz przysłonił świat, patrzy, a widzi tylko to co się opłaca. Starszy pan, dzisiaj sparaliżowany 90 letni starzec, całe życie pracował na półtora etatu aby się czegoś dorobić. Ze względu na pierwszą grupę inwalidzką, córka, jeśliby się zaopiekowała rodzicami, dostałaby dodatek i okres opieki miała wliczony do stażu pracy. No ale jak sama powiedziała, nie ma do nich cierpliwości, a "tam" /czytaj : w Niemczech/ zarobi więcej niż w kraju i jak jej się nie spodoba podopieczna może wrócić i czekać na kolejną. Jeden wnuk zabrał samochód, drugi przejął mieszkanie dziadków i po mojej ingerencji i zagrożeniu, że powiadomię wszystkie możliwe służby o zaniechaniu opieki nad staruszkami...teoretycznie wprowadził się do dziadków. Piszę "teoretycznie" bo więcej go nie ma niż jest. Córka ma trzypokojowe mieszkanie, dziadkowie mieli swoje........... Karma wraca...Nuria poczekaj, to w jakim wieku oni jeszcze tym samochodem jeździli? Coś mi się tu nie za bzdety, opiekun starszych ludzi to najgorzej płatna praca w Polsce, do tego praca obciążająca nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. W Niemczech też guano płacą za taką pracę, jedynie różnica w poziomie życia i wynagrodzeniu powoduje, że opłaca się w Niemczech zarabiać i wydawać w Polsce. Opiekunka dostaje pokoik i ma być dyspozycyjna 24 godziny na dobę, wiele opiekunek po tej "cudownej" pracy zjeżdża do kraju w zupełnej rozsypce psychicznej. Najlepiej samemu pojechać i spróbować tego miodu, polecam, przestanie się wtedy pierdamony wypisywać. Pracę opiekunki podejmują ludzie bez medycznego przygotowania, co się potem mści, najczęściej też słabo znają język tubylców albo wcale, zatem rodzice nie zadbali o dobre wykształcenie dla dzieci albo przynajmniej dobry zawód, żeby mogły godziwie zarabiać i wesprzeć rodziców. A później pretensje do garbatego, że ma dzieci widzę, że ty z gatunku" wszystkowiedzących :). Córka moich sąsiadów ma ukończone technikum ekonomiczne, pracowała w księgowości i widać, że jej się bardziej opłaca pracować w Niemczech. Siostra mojego męża, pielęgniarka, też pracuje w Niemczech jako opiekunka i nie ma zamiaru wracać do kraju. Tak więc nie do końca masz rację. Jeśli w dzieciach nie wykształcimy wrażliwości na cierpienie innych, to taką będziemy mieli smutna starość. I tu nie chodzi o to by warować 24 g na dobę przy łóżku, tylko zapewnić mu godną opiekę. Bez Czyli jedna pani drugiej pani? Od wielu lat mieszkam w Europie Zachodniej, zatem daj sobie siana z tym protekcjonalnym tonem. Zdecydowanie bez odbioru, męczy mnie twoja arogancja i Konrad - Dziękuję :)Widzę, że tu oszołom po staremu odpalił, manipulując jaj zwykle faktami, wyciągając z kontekstu, naginając, bądź wręcz - nic na to nie poradzę Puszczyku, że jest tu kilku "sprawnych umysłowo inaczej". Pozdrówki:)Nuria Żal dupę ściska jak się widzi...Jeśli uznać burzliwa dyskusję za sukces autora, to bez wątpienia Nuria go potem nadęła się jak bania, bo ktoś śmiał inaczej myśleć niż ona 😁 Powinna się Knuria nazywać - od knurren, czyli ale nie masz do końca racji, że nie należy dbać o rodziców i opiekować się nimi na starość. Na dwoje babka wróżyła, czasem ludzie dożywają późnego wieku i są sprawni, nie wymagają opieki, czasem stają się niepełnosprawni, a niekiedy zupełnie zależni od innych. Twoje stanowisko przypomina nieco zachowanie młodego kota, który po odkarmieniu po paru miesiącach nie pamięta nawet kto był jego matką, nie mówiąc o rodzeństwie. Empatię niestety wymusza prawo, bo starsze osoby nie radzące sobie finansowo ze starością całkiem śmiało maja prawo zaskarżenia swoich dzieci o alimenty i na ogół sądy im to przyznają, o ile dzieci stoją jako tako finansowo. To sposób na wyrodne dzieci, które nie chcą pamiętać o swoich Przeca ja się nie upieram przy własnej racji, przedstawiłam tylko mój punkt widzenia, zbieżny z punktem pewnej pani psycholog. Nic nikomu nie jestem winna, mogę pomóc, ale nie muszę. O! 🙂Szpilka chodziło mi o to, żeby przypomnieć, że prawie chyba wszystkich krajów istnieje przepis obowiązku zapewnienia godnej starości rodzicom. A nikt tu chyba o stronie formalno - prawnej tego zagadnienia się nawet nie zająknął. Więc uzupełniłem, żeby uzmysłowić, że każdy kto nie chce dbać, może zostać do tego zmuszonym przez Teoretycznie, dawno temu tatuś mojego sąsiada zażądał alimentów od niego, bo mu życie dał i to było wszystko, co mu dał. Sąd przyznał alimenty w kwocie 50 złotych miesięcznie. Symboliczna suma, śmiechu kiedyś 50 zł warte było co dzisiaj 500 zł. Kiedyś kobietom po sto, dwieście przyznawano na dzieci. Dziś się trochę zmieniła filozofia sądów w tym zakresie i alimenty uzależnione są od dochodów pozwanego. Jak zarabia dajmy na to 6 tysięcy, to sąd przyznaje tysiąc lub dwa, a nie dwieście jak Wtedy to też była śmiesznie niska kwota, żyć się za to nie dało, a sąsiad przegrał, bo na adwokata było szkoda. W Polsce z alimentami to istny dramat, tatuś dzieci narobi, znika i na czarno pracuje, żeby nie płacić, a męska brać popiera uchylanie się od płacenia. Trzeba było dzieci nie robić, proste jak Zobacz sam: Alimenty po polsku - kto i komu może je płacić? Obowiązek alimentacyjny wobec krewnych, powinowatych i współmałżonka wynika z polskiego prawa. Ściągalność alimentów w Polsce jest jednak bardzo niska i wynosi ok. 13%. W przypadku, gdy rodzic zobowiązany do płacenia alimentów na dziecko unika tego obowiązku, możliwe jest otrzymanie pieniędzy z Funduszu Alimentacyjnego. Kto może skorzystać z tego rozwiązania? dorzucę płonącego konara - puszczać to się trzeba z A ja dorzucę piosenkę: Załóż gumę na instrument 😉 BigCycSzpilka czyli pełna zgoda - załóż gumę na postumentGrain Hahahahah, Lenina, hahaha, ale wszystkie już chyba rozdupcyli 😁Szpilka Kościółek zadowolony, bo ochrzczonych owieczek więcej, a jak będą żyły, to ich nie interesuje od kiedy znalazły się poza ściągalność to zupełnie inna sprawa, ale kiedyś może wreszcie ktoś zrobi z tym Dlatego napisałam, że teoretycznie, no i do miłości nie można zmusić 😉cos_ci_opowiem Ano, rodzina to podstawowa komórka społeczna, zdrowa rodzina = zdrowe i silne społeczeństwo 🙂ale nie za miedzą, tam nieprzemijające podniecenieGdy babcia była młodą panną, nie zaprzątała sobie głowy problemami starości, tylko się stroiła i chodziła na potańcówki. To jest największy urok młodości. Ma trwać wiecznie, inaczej życie nie miałoby sensu. Jednak w końcu babcia doszła do punktu, poza którym nic jej nie czeka, patrzy wstecz i tęskni za utraconą młodością. Powinna się pocieszyć, że każdego to spotka, każdy przez to przechodzi. Dawno temu oglądałem japoński film „Ballada o Narayamie”. Kulminującym momentem jest zaprowadzenie starego człowieka przez jego dzieci na szczyt pokrytej śniegiem góry, żeby zgodnie z tradycją na tej górze samotnie dokonał żywota i uwolnił potomstwo od udręki jaką jest opieka nad niedołężnym człowiekiem. Okrutne? Owszem. Ale taka góra w sensie symbolicznym jest wszędzie. Jeśli problemu opieki nad ludźmi w podeszłym wieku nie można było rozwiązać przez sześć tysięcy lat, to się nie ma co spodziewać rychłego rozwiązania w najbliższej przyszłości. Obawiam się, że żadna ilość wierszy tego nie zmieni. Poezja może umila nam życie, ale nie czyni nas lepszymi.
4 listopada, w ramach Innego Festiwalu, w Scenie Roboczej odbędzie się premiera spektaklu Justyny Tomczak-Boczko "Całe życie w dresach" w reż. Przemka Prasnowskiego z autorką w roli głównej, a już jutro spektakl rusza w trasę: odwiedzi Czarnków, Gołańcz i Wągrowiec. Ten spektakl to próba opowiedzenia o doświadczeniu bycia matką niepełnosprawnego dziecka. Opieka nad synem jest dla autorki spektaklu sztuką życia, w którym poczucie humoru jest niezbędne. 6 listopada w Centrum Kultury Zamek na Scenie Nowej o "Rezerwat" kabaretu Barbarzyńcy PL ze specjalnym udziałem poetki Jolanty Misiak. Artyści, których spotkacie w "Rezerwacie" to mieszanka talentów i osobowości. Hiszpański temperament Evy Rufo, literacki pazur Bartosza Żurawieckiego i arabski profil Hacena Sahraoui, aktora znanego z "Przepisu na życie". Do obsady należą także tancerz Johnny Popiel i wokalista punkowy Patyczak. Show poprowadzi Duet Two Months Show czyli Marzec i Kwiecień. Wszystkie spektakle będą tłumaczone na język migowy. -- Na zdjęciu: Justyna Tomczak-Boczko
Matki dzieci niepełnosprawnych przyznają, że mają depresję, korzystają z pomocy psychoterapeutów, biorą leki albo nie wyspały się od kilkunastu lat. Ale nie zamieniłaby się z kimś na były rozmowy z ojcami dzieci niepełnosprawnych – „Lista obecności”. Książka o ojcach, ale jej ukrytymi bohaterkami były kobiety, bo to na ich barki zwykle spada ciężar opieki nad dziećmi. Teraz to im Stowarzyszenie „Bardziej Kochani” poświęca kolejny tytuł – „Nie było czasu na koniec świata”. I tak jak poprzednia książka była nieoczywista i łamała stereotypy, tak i ta burzy nasze wyobrażenie o życiu mam niepełnosprawnych dzieci. Przede wszystkim ten, że poświęcają się – w takim rozumieniu tego słowa, że całkiem rezygnują z siebie, pasji, dzieci niepełnosprawnych – bohaterki, siłaczki, pionierkiOwszem, poświęcają się, bo przede wszystkim one karmią, przewijają, pielęgnują, wożą na rehabilitację. Poświęcają się, bo każdą życiową decyzję podporządkowują dziecku i jego potrzebom. Ale starają się „wyrwać” z tego życia coś dla siebie. Są, jak pisze o nich we wstępie prof. Zbigniew Izdebski, „Pionierkami, Siłaczkami, Badaczkami, Malarkami, Dziennikarkami, Pisarkami”.Jeśli ktoś ci mówi, że musisz poświęcić się dla dobra dziecka, to wpycha cię w rolę ofiary. Myślę, że to jest model, który funkcjonuje w naszym społeczeństwie na zasadzie „cierpienie uszlachetnia”. Że Matka Polka da się pokroić i podać na tacy między pierogami – mówi Dorota Buczkowska, artystka sztuk jest mamą Maxa, który urodził się z poważnymi problemami genetycznymi, z chorym sercem, głową, nerkami. Potem doszła padaczka i autyzm. Trenuje boks, bo to daje jej poczucie sprawczości i siły. By zrobić coś dla siebie, zmobilizowała się, kiedy nie mogła wstać z łóżka. Nieustanny stres nasilał jej zdrowotne problemy. Jak wygląda kobieta – matka dziecka niepełnosprawnego?Monika Zima-Parjaszewska, doktor nauk prawnych, adwokatka, wspomina wypowiedź pewnej sędziny. Nie sprzed lat, nie z jakiejś maleńkiej wioseczki. Aktualną. Z Warszawy. Powiedziała kobiecie, że nie wygląda na matkę dziecka upośledzonego. „Takie wciąż pokutuje myślenie, że dziecko z niepełnosprawnością oznacza całkowite poświęcenie rodziców, zwłaszcza matek, rezygnację z siebie…” – komentuje Jasińska, mama piętnastolatki z zespołem Angelmana, dodaje: „Być może otoczenie widziałoby mnie chętnie jako tę umęczoną cierpiętnicę, której już nic się od życia nie należy, bo taki przypadł jej los. Nie ma we mnie zgody na to, by tak mnie postrzegano tylko dlatego, że mam niepełnosprawne dziecko. W końcu jestem wykształconą kobietą, artystką, wykładowcą, badaczką, dziennikarką. Mam prawo chcieć żyć tez dla siebie. Choć w tej sytuacji wymaga to dużo więcej siły i determinacji”.One tą siłę i determinację mają. Mobilizuje je nie tylko chęć zrobienia czegoś dla siebie, posiadania odskoczni. Także „przyziemna” sprawa – zadbanie o siebie, zdrowie, bo kto zajmie się dzieckiem, jeśli ich zabraknie. To ich siła napędowa. „Jesteś potrzebna do jego obsługi, nie możesz się zaniedbać” – mówi gorzko Buczkowska i otwarcie przyznaje, że brała o tym, kto zaopiekuje się dzieckiem, jeśli im coś się stanie, umrą staje się ich obsesją. Dlatego kiedy ich dzieci są jeszcze małe, zaczynają szukać rozmaitych rozwiązań. Nie tylko „standardowej” pomocy – rehabilitantów, ośrodków, ale także specjalnych, całodobowych, w których potrzeby niepełnosprawnych będą zaspokojone, a oni bezpieczni i zadbani, kiedy ich matek zabraknie. Matki biorą sprawy w swoje ręce. Wanda Woyniewicz, 85-latka, mama 45-letniej Eli z zespołem Downa, założyła Fundację Malwa, której była prezeską do 2007 roku, a której celem jest wybudowanie domu dla niepełnosprawnych dzieci. Wanda mówi:Nie mam pewności, jak długo jeszcze będę żyć, a jeśli chodzi o córkę i jej przyszłość, to muszę mieć pewność stuprocentową. Macierzyństwo bez lukru, filtrów upiększających. Non fiction. Real lifeMamy, które pojawiają się w książce, nie czekają aż coś spadnie z nieba, nie oglądają się na państwo. Działają, zakładają fundacje, stowarzyszenia. Zima-Parjaszewska walczy o edukację włączającą. Apeluje, by dzieci niepełnosprawne traktować podmiotowo. Uczyć najwięcej samodzielności, jak to możliwe. Także po to, by umiały się odnaleźć, kiedy ich mam zabraknie. Działania innych koncentrują się wokół tworzenia całodobowych ośrodków dla osób niepełnosprawnych ze sprzężeniami. I mają już pewne sukcesy na tych co z nimi samymi? Narzekają? Skarżą się? Ktoś, kto spodziewa się gorzkich żali, nie znajdzie ich na 200 stronach książki. Owszem, opowiadają bez lukru, filtrów upiększających. Non fiction. Real life. Często w wersji hard. Przyznają, że mają depresję, korzystają z pomocy psychoterapeutów, biorą leki, że siadają im kręgosłupy albo, jak Vanessa Nachabe-Grzybowska, dziennikarska „Super Expressu”, założycielka fundacji Dzielna Matka:Właściwie nie wyspałam się od szesnastu lat. Śpię, jak padnę na twarz (…). Przeważnie chodzę spać o trzeciej, czwartej nad Vanessy cierpią na rzadką chorobę genetyczną (oprócz nich w Polsce są zdiagnozowane dwie dziewczynki). Choroba objawia się porażeniem mózgowym. Vanessa jednak kocha swoje życie, nie wyobraża sobie Boga, żeby ulżył chłopcom w cierpieniu. Czasem potrafię naprzeklinać w takiej rozmowie, potem przepraszam (…). …bez mocy Boga, którą dostaję, nie dałabym rady. Matki niepełnosprawnych – reprezentantki innego myślenia o macierzyństwieRozmówczynie – i to kolejny stereotyp, który obalają w książce – nie zamieniłyby się na życie z kimś innym. Owszem, myślą czasem, że gdyby trafiły do szpitala, to przynajmniej by się wyspały. Przyznają, że gdyby miały wybór, to wolałaby nie mieć takiego doświadczenia. Byłyby innymi osobami. Ale bycie matką niepełnosprawnego dziecka nauczyło ich wiele o nich samych – jak np. tego, że mają tyle cierpliwości. Albo siły. I zrozumienia, że życie nie kończy się na niepełnosprawnym dziecku. W ogromie trudu, w jakim się znalazły, zachowują uśmiech i pogodę mówi o nich: reprezentantki całkiem innego myślenia o macierzyństwie. A o książce: świadectwo, że niekiedy przy całym trudzie funkcjonowania kobiet posiadających dziecko niepełnosprawne można dostrzec jasne elementy życia. Zaś Anna Orłowska, autorka zdjęć w publikacji, przyznaje:Nigdy nie zrobiłam tak dużo zdjęć z uśmiechem, nie prosząc o także:Jak Bóg wybiera matki dzieci z niepełnosprawnościamiCzytaj także:Patrząc na jej synka pytali, czemu nie dokonała aborcji. Postanowiła odpowiedziećCzytaj także:Baszak: Macierzyństwo jest moim powołaniem [wywiad]*Nie było czasu na koniec świata. Rozmowy z matkami dzieci niepełnosprawnych, red. Ewa Wołkanowska-Kołodziej, Stowarzyszenie Bardziej Kochani, 2018
Dzień Matki obchodzimy 26 maja. To wyjątkowe święto, dzięki któremu każda mama powinna się poczuć wyjątkowo. A co mamę najbardziej cieszy i wzrusza? Wcale nie drogie prezenty czy wystawne przyjęcia, ale wielkie gesty małych ludzi, którzy w tym dniu starają się pokazać jak bardzo kochają swoje mamusie. Własnoręcznie przygotowana przez dzieci laurka, samodzielnie zaśpiewana piosenka czy wyrecytowany wierszyk – to nasze mamy ucieszy najbardziej! Przygotowaliśmy najpiękniejsze życzenia dla mam, melodie i teksty piosenek o mamach oraz urocze wierszyki na Dzień na Dzień Mamy:Piosenki dla Mamy (melodie i teksty):Wierszyki dla Mamy:
Dostałam mnóstwo maili od rodziców, którzy czytając poprzedni wpis pytają: Jak? No jak można tak cieszyć się życiem z niepełnosprawnym dzieckiem. Mam nadzieję, że na wszystkie maile udało mi się odpowiedzieć. Ten wpis jest dla Was i dla tych, którzy chcieli zapytać, a nie zapytali. Nie zawsze byłam taka happy. Piszę książkę, w której krok po kroku opowiadam jak doszłam do miejsca, w którym dzisiaj jestem. Jeśli jednak miałabym ująć to w kilku zdaniach, to brzmią one tak: Skrajne emocje są normalne, szczególnie jeśli Twoje dziecko nie jest Miotałam się pomiędzy nadzieją, że umrze, a nadzieją, że nie umrze i będzie normalny. To uczucie przeniosło się na mnie samą. Już nie chciałam żyć, ale musiałam. Sama ta presja życia była wystarczająco depresyjna żeby wpędzić każdego w depresję. A ja musiałam. Dla Krystiana, dla Aleksa, dla rodziny. Zespół Downa Krystiana odebrał mi nie tylko radość z narodzin dziecka. Odebrał nawet prawo do śmierci. Jechałam samochodem, zjeżdżałam z mostu ślimakiem w dół i walczyłam z własną stopą, by nie wcisnąć gazu do dechy. Ból, złość i beznadzieja wrzeszczały “Wciskaj!”, poczucie obowiązku histerycznie nawoływało “Przestań! Nie możesz! Nie możesz!”. Masz prawo być tchórzem Jestem dzielna i niezniszczalna. Zaciskałam zęby i walczyłam. Uśmiechałam się, szczerzyłam i walczyłam. Ale Bóg jeden wie jak się bałam. Bałam się własnego dziecka. Kiedy się urodził dostałam diagnozę i nie wierzyłam. Miałam przecież papier, że wszystko jest ok: USG wykonane przez najlepszych specjalistów z pozytywną oceną. Leżąc na porodówce zapadałam w płytkie drzemki, a gdy się budziłam i upewniałam, że to nie był sen, moje myśli zaczynały krążyć wokół sposobów na to, żeby to wszystko się odstało. Żeby cofnąć czas, żebym nie zaszła w ciążę, żebym nie urodziła, żeby on zniknął, żebym mogła udawać, że nic się nie stało, nie było. Dlatego dzisiaj nie oceniam kobiet, które decydują się oddać niepełnosprawne dziecko. Szok jest tak głęboki, strach tak wszechobecny, że gdyby ktoś w tym momencie do mnie przyszedł i powiedział: wezmę go, a ty możesz zapomnieć…nie wiem co bym zrobiła. Tak samo bym nie wiedziała co zrobić, gdyby diagnoza spadła na mnie w czasie ciąży. Bogu mogę jedynie dziękować, że nie wiedziałam i nie musiałam decydować o życiu lub śmierci mojego syna. To nie Twoja wina To na pewno ta lampka wina na początku ciąży, albo katar, albo to że spałam na brzuchu, albo żyły wodne pod moim łóżkiem, albo… No właśnie do cholery co? Nie ważne co, ważne że na pewno moja wina, bo jak nie moja, to czyja? I co ja mam teraz zrobić? Co zrobić z tym zepsutym prezentem, którym Niebiosa raczyły mnie obdarować. Czułam się winna, choć nie mogłam zdefiniować winy. Negocjowałam warunki zwrotu lub wymiany, ale dostałam odmowę. Jednocześnie bałam się, że dostanę zgodę, że moje dziecko po prostu przestanie oddychać, przestanie istnieć. Wolałam żeby to nie stało się w moich ramionach. Wolałam nie widzieć i nie czuć jak odchodzi. Bałam się kochać, bo gdyby odszedł ból byłby zbyt wielki do zniesienia. Równocześnie kusiła perspektywa spokoju. Pogrzeb wyznacza koniec pewnego etapu, początek fazy zdrowienia, powrotu do równowagi, powrotu do starego życia, które tak dobrze znałam i które było dla mnie wygodne, pomimo wszelkich niedogodności na jakie mogłam się uskarżać. Tak bardzo chciałam żeby wszystko było po staremu, a to pragnienie potęgowało moje poczucie winy. Dryfowanie pomiędzy życiem i śmiercią zaczęło stawać się obsesją. Gdy byłam w samochodzie i widziałam karetkę pędzącą na sygnale gdziekolwiek w okolicach mojego domu, bałam się, że to po kogoś z moich bliskich. Telefon z przedszkola Aleksa ścinał mnie z nóg, bo byłam pewna, że coś się stało. Te sekundy pomiędzy wyświetleniem się numeru, a informacją, że na jutro trzeba przynieść nową pastę do zębów trwały wieczność, kosztowały kilka siwych włosów i zostawiały w stanie przedzawałowym. Ufaj swojej intuicji – ona zawsze ma rację Półroczny Krystian wylądował w Centrum Zdrowia Dziecka z uchyłkiem pęcherza moczowego do natychmiastowej operacji. Ta gula na jego brzuszku kiedy sikał, która była określana przez 5 kolejnych lekarzy jako NIC, albo przepuklina, albo wymysł chorej wyobraźni rozhisteryzowanej matki okazała się bańką na pęcherzu moczowym wypełnioną moczem do rozmiarów pomarańczy. Bałam się czy Krystian przeżyje, a z drugiej strony byłam tak zmęczona, że gdyby nie przeżył, to sama mogłabym położyć się na jego grobie i szlochając odpocząć. Przeżył i przez kolejne dwa lata miał dziurę w brzuchu, która odciążała jego pęcherz. Cewnikowanie, infekcje i kolejne zabiegi stały się normą. A ja się ogarniałam. Byłam twarda. Od 4 tygodnia życia ćwiczyłam z Krystianem metodą Vojty 4 razy dziennie po pół godziny. To w czasie ćwiczeń zobaczyłam po raz pierwszy tę gulę na jego brzuszku. Myślałam, że to ja mu to zrobiłam w czasie ćwiczeń… Ale nie, to nie ja. To była wada wrodzona, a ja zastanawiałam się ile jeszcze takich niespodzianek mnie czeka. I bałam się. Biegałam po lekarzach. Umawiałam po 2-4 wizyty dziennie. Mało bywaliśmy w domu, a jeśli już, to były jakieś ćwiczenia. Poza ćwiczeniami Vojty, jeszcze Bobath, ćwiczenia buzi, nauka odpowiedniego trzymania, noszenia, przewijania, obsługiwania tak, by wspomagać rozwój. Czułam, że coś jest nie tak. Bo przecież gdybym urodziła dziecko bez nogi, to nie trenowałabym go na maratończyka, a ja właśnie to starałam się zrobić z moim synem. Coraz częściej zastanawiałam się co ten malutki chłopczyk czuje, czego naprawdę potrzebuje i jaka jest moja rola w jego życiu. Bojąc się o to, że umrze nie pozwalasz mu żyć Krys miał 2 lata, kiedy miał już dość. Zapalenie płuc, szpital, a rano pobranie krwi przy którym prawie się nie poruszał. Został pochwalony, że jest bardzo grzeczny, a on był prawie martwy. Od tego dnia moja histeria się pogłębiła. Spałam obok jego łóżeczka. Nie, ja nie spałam, ja przymykałam czasem oczy i traciłam ze zmęczenia przytomność. Przez kolejne lata każde chrapnięcie, kaszlnięcie, każdy katar był dla mnie śmiertelnym zagrożeniem jego życia. Krystian często się dusił. Czasem tracił przytomność. Dopiero niedawno udało się to zdiagnozować. Zbyt duże migdałki w jego maleńkim gardle puchły przy byle infekcji zmniejszając prześwit. Gęsta wydzielina blokowała dostęp powietrza. Dusił się w domu, w czasie jazdy, na wakacjach. Jeśli wyjeżdżałam, to szpital musiał być blisko. Każdej nocy stałam nad nim i słuchałam jak oddycha. Przy każdym bezdechu wybudzałam. Przy każdej infekcji spał na mnie w pionie, żeby wydzielina spływała. W nocy gwałtownie siadał, wciągał powietrze i opadał do przodu składając się jak scyzoryk. Kładłam na boku, poprawiałam, a on za chwilę to samo. I tak noc w noc przez całą noc, przez kolejne lata. Całe moje życie kręciło się wokół tego, by zapewnić mu bezpieczeństwo. Zapomniałam o tym, że czasem trzeba się zatrzymać i przez chwilę pozwolić mu żyć. Dbaj o siebie, bo nikt inny tego nie zrobi W międzyczasie moje zdrowie zaczęło szwankować. Bóle nóg po krótkiej wizycie w internecie stawały się dla mnie zatorem żylnym. Wszelkie inne dolegliwości diagnozowałam natychmiast jako zaawansowanego raka. Bolała mnie głowa, nogi, plecy i biodro. Drętwiały kończyny. Musowała krew. Miałam zawroty głowy. Łykałam tabletki przeciwbólowe, które przestawały działać. Podjeżdżałam pod dom i nie mogłam wyjść z samochodu. Nie mogłam! Całe moje ciało odmawiało posłuszeństwa. Siedziałam i koncentrowałam się na kolejnych czynnościach, które musiałam wykonać, by opuścić auto. A potem kawa popita Redbullem i do roboty, bo doba była za krótka. W chwili gdy przestaniesz marzyć, zaczniesz umierać Warszawa “Umieram… Kiedy Krystian się rodził myślałam, że wszystko jeszcze przede mną. Gdy Krystian się urodził, czas stanął w miejscu. Dziś mam wrażenie, że wszystko już za mną. Każdy dzień zbliża mnie do nieuchronnego, a ja jadąc samochodem łapię się na tym, że rozważam kto z nas powinien odejść pierwszy – ja, czy on. Jego śmierć byłaby dla mnie bólem nie do zniesienia, ale jeśli to ja umrę pierwsza, kto będzie go kochał, kto zrozumie i przytuli, kto wskaże drogę? Utrzymanie się przy życiu nie może być jedynym celem życia, bo wtedy życie staje się udręką. Gdy człowiek jest młody, che skończyć studia, mieć fajną pracę, poznać kogoś, zakochać się, założyć rodzinę, mieć dzieci, cieszyć się nimi, pokazywać świat. Gdy jest dojrzały, chce nowy samochód, zobaczyć ciekawe miejsca, posiadać to i owo, czyli korzystać z owoców swojej pracy. Ja marzyłam o tym żeby Krystian był samodzielny, niezależny, normalny. Myślałam, że w pojedynkę znajdę sposób na Downa. Przegrywam. W tym roku Krys kończy sześć lat. Nie mówi, nie obsługuje się, nie woła do ubikacji. A 2 dni temu olśniło mnie, że pomimo czteroletniej nauki czytania sylab on ich nie czyta. Rozpoznaje, wskazuje, wybiera z grupy, ale nie czyta. Powtarza zasłyszane dźwięki jak echo, nie patrząc na “czytaną” sylabę. Znajomi przez ostatnie 4 lata poświęcili 100% siebie na naukę swojego syna z zespołem Downa. Ona posiwiała, oboje stracili pracę i cały majątek, ale synek czyta wszystkie sylabki. Jaką cenę trzeba zapłacić i kto mi powie, czy to co się za nią dostanie, będzie jej warte? Nie mam innych marzeń, nie mam energii, czuję jak rozkładam się każdego dnia. Pogorszył mi się wzrok, brak kondycji, potrzebuję więcej snu, ciągle coś mi mrowi lub drętwieje. Pod oczami powiększają się wory, twarz puchnie. A ja mam wrażenie, że stoję obok z obojętnym wyrazem twarzy. Jestem już obok siebie, martwa za życia? Taka samotna. Muszę żyć, bo Ada, moje ostatnie marzenie, które się spełniło, kończy dopiero dwa lata. Będę jej potrzebna przez kolejnych 20, a Kryskowi nie wiadomo jak długo jeszcze. Muszę więc wypełnić czarną dziurę jaką są dla mnie te kolejne lata marzeniami, czymś co napędzi mnie do życia. Nie dam rady przez kolejnych 20 lat biernie bronić się przed śmiercią.” Zdiagnozowana z nadciśnieniem, depresją i nerwicą zaczęłam walczyć, ale tym razem nie o Krystiana, a o siebie. Rozpoczęłam najdłuższą i najtrudniejszą podróż. Podróż do wnętrza siebie, gdzie spotkałam wszystkie moje demony, stanęłam twarzą w twarz z samą sobą i odkryłam kim jestem, a kim z pewnością nie jestem. Odkryłam moje marzenia, uwierzyłam w ich moc i ufając mojej intuicji zaczęłam je realizować. Największym z nich była chęć przekucia moich doświadczeń w coś dobrego. Niesienie nadziei i wiary tym, którzy tak jak ja kiedyś, umierają za życia z powodu narodzin chorego dziecka, nieszczęśliwych związków, czy w końcu depresji. Już nie boję się śmierci, bo mam odwagę żyć i marzyć Kocham życie. Dokładnie takie jakim jest. Ze wszystkimi kolorami, wszystkimi emocjami. Śmierć nie zaprząta moich myśli. Jestem zbyt ciekawa życia. Nie boję się tego co będzie jutro, ani tego co będzie za 20-30 lat. Kiedy człowiek przestaje się bać, zaczyna żyć, a życie staje się o wiele lżejsze, prostsze i pełne pasji. Akceptacja tego co było, co jest i wszystkiego co ma przyjść jest wyzwalającym uczuciem. Dzięki temu nie boję się spać wtulona w Krystiana, a jego miotanie się po łóżku przestało mnie budzić. Śpię spokojnie i budzę się wyspana. No chyba, że piszę do 2-giej w nocy. Wtedy budzę się niewyspana, ale szczęśliwa:-) Spełniam moje marzenia, choć jeszcze niedawno wydawały się równie realne, co podróż na księżyc. Stworzyłam stronę zaczęłam pisać książkę, a nieco ponad rok temu nieśmiało umieściłam pierwszy wpis na blogu. 1 grudnia tego roku opisałam moją wizję życia. Po miesiącu zdarzył się cud. Dzięki redakcji która zamieściła mój ostatni wpis na swoim portalu moja pozytywna energia dotyka coraz więcej ludzkich serc. Unoszę się z radości i dziękuję Wam wszystkim za to, że tu jesteście i tym samym spełniacie moje marzenia:-) Nie zawsze jest różowo, ale to też jest OK Czasem jestem smutna, i zniechęcona. Czasem dopada mnie lęk i zmęczenie. Wiem, że to czas by się zatrzymać, odpocząć, wsłuchać w siebie. Negatywne uczucia zwykle są sygnałem alarmowym. Jestem za nie wdzięczna, bo ostrzegają, że to ze mną dzieje się coś nie tak. Pytam wtedy: no dobrze Kochana, o co chodzi? Pochylam się nad sobą jak nad najdroższą mi osobą, staram się o nią zadbać tak, jak bym zadbała o przyjaciółkę w tarapatach. Odpuszczam wszystkie “muszę”, które sobie narzuciłam i idę na bezę. Idę na jogę, robię coś co sprawia mi przyjemność. Zamawiam pizzę dla dzieci zamiast gotować zdrowy obiadek. Kładę się wcześniej spać, pomimo sterty nieposprzątanych gratów i czytam książkę. “Pasażerowie podróżujący z dziećmi zakładają maskę tlenową najpierw sobie, a następnie dziecku…” Proszę zadbaj o siebie w pierwszej kolejności. Żaden sfrustrowany, chory i nieszczęśliwy rodzic nie jest w stanie dać dzieciom szczęścia. Kochaj siebie najbardziej na świecie, a świat stanie się miejscem pełnym miłości. Zdejmiesz w ten sposób ze swoich dzieci odpowiedzialność za Twoje łzy i nieszczęście, bo to one właśnie czują się za Twój stan odpowiedzialne, bez względu na to czy są w pełni sprawne, czy nie. Będąc szczęśliwym człowiekiem, stworzysz wokół siebie strefę bezpieczeństwa, bezwarunkowej miłości i akceptacji. Zaakceptujesz swoje dziecko takie jakim jest i przestaniesz obawiać się o to kim będzie. Zobaczysz je w pełnej okazałości, przestanie budzić Twój lęk i wewnętrzny konflikt. Będziesz wiedzieć co jest dla niego najlepsze i znajdziesz siłę, by to realizować.
wiersz o matce dziecka niepełnosprawnego