Jesteśmy ze sobą prawie 4 lata i odnoszę wrażenie ze oporocz tego ze żyjemy razem nic nas nie łączy. Rzadko kiedy dochodzi do jakiś zbliżeń. Nie przytulamy się nie rozmawiamy. Czuje ze dzieli nas jakaś przepaść. Mam dziecko z poprzedniego związku dla niego mój partner jest wspaniały i nic po za tym. Co robić ?
Wiem, że w niektórych domach nie istnieje system nagród i kar. Jednak uważam, że maluchy powinny być chwalone (przecież każdy z nas to lubi!). Gdy Twoje maluchy ładnie się bawią, czy po prostu dogadują ze sobą – powiedz im o tym. Przyznaj, że jesteś z nich dumna i zachwycona takim zachowaniem.
Po co to? Żeby wzajemnie się poznać i zrozumieć swoje zachowania, ich akceptacja oraz modyfikacja, która umożliwi maksymalizowanie korzyści płynących ze współpracy. Każdy z nas posiada wiele różnych cech które wykorzystujemy, mniej lub bardziej, a z niektórych nie korzystamy wcale. Wszystko zależy od sytuacji. Czym są te kolory?
Z matematyką jest jak mówiłem kiepsko Dostałem się jakimś cudem na te studia z moją maturą ale matematyka sprawia mi niesamowite problemy. Za mało ćwiczeń a kolosów mam za dużo nawalonych. Chciałbym przerabiać więcej zadań lecz nie mam po prostu na to czasu, i nie wiem co mam ze sobą zrobić. Mam ochotę po prostu się
Czemu ja taka jestem i co ze sobą zrobić? Mam 13 lat, chodze do 6 klasy. W 2 klasie znalazłam sobie przyjaciółke. W klasach 1-3 byłam normalna. Potem od zaczełam być odludkiem. Nikt ze mną nie rozmawia. kiedy tej przyjaciółki nie ma, to chodze na przerwach sama. czasem z dziewczynami o tak o porozmawiam, ale to przy niej
kisah salman al farisi dan abu darda. Dołączył: 2008-10-27 Miasto: Warszawa Liczba postów: 129 4 listopada 2019, 12:07 Jestem mamą 2 latka na wychowawczym, ustaliliśmy z mężem że będzie w domu do 3 lat więc w przyszłym roku od września do przedszkola. W czasie wychowawczego planowaliśmy od razu 2 dziecko i super wszystko się udało na początku roku byłam już w ciąży, wszystko miało sens, dziecko we wrześniu i czas na odchowanie dwójki. NIESTETY w kwietniu w 18 tygodniu ciąży poroniłam ;( od tamtej pory nie wiem już co ze sobą począc :( synek już jest coraz starszy, oczywiście mnie potrzebuje ale ja to już nie to co wcześniej. Jeśli chodzi o prace to nie chce wracać do swojej branży i chciałabym się przebranżowić więc powrót do pracy jest dla mnie niewiadomą :( oprócz tego wciąż chcemy mieć drugie dziecko i to nie dużo po młodszym, no ale troszke leczylam się ginekologicznie po poronieniu i teraz już niby mogę ale nie wiem czy się uda, boję się że może być znów coś nie tak, czas ucieka i ciąża to znów czas w domu . Na prawde wszystko wydaje mi się trudne i skomlikowane nie wiem co postanowić i zaplanować i co zrobić ze swoim życiem a jednocześnie ostatnia nieudana ciaża pokazała mi że nie można sobie zaplanować NIC, bo z dnia na dzień to co było piękne zostało mi odebrane. Napisałam bo szukam wsparcia, pocieszenia ? sama nie wiem, męczy mnie to wszysko :( Dołączył: 2018-10-07 Miasto: Liczba postów: 6760 4 listopada 2019, 12:38 Daj sobie czas od kwietnia tak naprawdę minęło niewiele czasu .Może zajmij się właśnie sprawami dot. zmiany wiele razy w ciągu życia może poronić i nawet o tym nie wie. To nie twoja wina tylko do góry Dołączył: 2017-09-05 Miasto: Liczba postów: 9890 4 listopada 2019, 12:39 Ustal sobie priorytety, Jeśli chcecie 2 dziecko to się starajcie. 3 lata różnicy między rodzeństwem to nie tak dużo, a zobaczysz, że nawet z taką różnicą będzie Ci łatwiej. Starsze poślesz do przedszkola i będziesz miała czas dla niemowlaka oraz na ogarnięcie domu. Z 2 mniejszych mniej samodzielnych dzieci z mniejszą różnicą wieku jest o wiele ciężej . Skoro zamierasz się przebranżowić, czyli zacząć od początku to nie ma znaczenia, kiedy wrócisz do pracy, chyba że masz już dość bycia w domuWspółczuje Ci poronienia, ale w kwestii organizacyjnej nic się przecież nie stało, że plany trochę się przesunęły. Cały czas macie szanse na ich realizację. Po bolesnych przeżyciach naturalne, że się martwiszNie pierwszy i nie ostatni raz w życiu coś pójdzie nie po Twojej myśli. Trzeba nauczyć się z tym godzić, że nie na wszystko mamy wpływ i starać się być elastycznym, bo inaczej dostaniesz kićka. Edytowany przez Marisca 4 listopada 2019, 12:44 Dołączył: 2011-06-10 Miasto: Opole Liczba postów: 3554 4 listopada 2019, 12:58 . Edytowany przez Aspenn 5 listopada 2019, 09:21 Dołączył: 2013-07-28 Miasto: Liczba postów: 987 4 listopada 2019, 13:40 bardzo mi przykro :( mama ginekolog otworzyla fundacje (Fundacja Ernesta) i tam dziala chat z psychologiem, wlasnie dla kobiet po stracie ciazy,napisz...mam nadzieje ze cos pomoga. Dołączył: 2007-08-31 Miasto: Yp Liczba postów: 4815 4 listopada 2019, 13:40 Nie warto sobie zycia komplikowcdla Ciebie tragédia, ale masz juz jedno zdrowe sie ginekokog nie widzi przeciwskazan, a Z mezem planujecir drugie dziecko, tó starajcie kolezanka poronila pierwsze dziecko, w sumie niewiadomo dlaczego. Odczekali roku. Szybko zaszla w druga ciaze I nie miala zadnych problemow. Urodzila niedawno zdrowe dziecko. awokdas 4 listopada 2019, 14:47 starajcie sie teraz, szkoda czekać, a nuż sie uda, myśl pozytwnie Dołączył: 2012-01-08 Miasto: Agnieszkowo Liczba postów: 243 4 listopada 2019, 15:47 Ja straciłam dwie ciaze po sobie , oczywiście ze może pójść coś nie tak. Nie poddawaj się , ale jeśli mogę Ci coś poradzić - poczekaj aż psychicznie będziesz się czuła lepiej. Ja nie byłam gotowa na 3 ciaze. Teraz mam cudownego synka , ale z konsekwencjami tego ze nie byłam w dobrej kondycji mierze się do dzisiaj. Obecnie jestem w czwartej ciazy. Proponuje wizytę u psychologa i najlepiej terapie. Głowa do góry kochana , nie jesteś z tym sama. Dołączył: 2007-02-06 Miasto: Liczba postów: 10562 4 listopada 2019, 18:03 mysle ze potrzebujesz czasu i spokoju a wszytsko sie ulozy. Moja siostra poronila trzy razy, pozniej uradzila zdrowa coreczke, za kilka lat blizniaki i pozniej jeszcze dwoje dzieci - ma piatke, sa juz prawie wszystkie dorosle . Zycze by ci sie ulozylo:) Dołączył: 2018-12-17 Miasto: Barbados Liczba postów: 432 5 listopada 2019, 10:48 Jestem mamą 2 latka na wychowawczym, ustaliliśmy z mężem że będzie w domu do 3 lat więc w przyszłym roku od września do przedszkola. W czasie wychowawczego planowaliśmy od razu 2 dziecko i super wszystko się udało na początku roku byłam już w ciąży, wszystko miało sens, dziecko we wrześniu i czas na odchowanie dwójki. NIESTETY w kwietniu w 18 tygodniu ciąży poroniłam ;( od tamtej pory nie wiem już co ze sobą począc :( synek już jest coraz starszy, oczywiście mnie potrzebuje ale ja to już nie to co wcześniej. Jeśli chodzi o prace to nie chce wracać do swojej branży i chciałabym się przebranżowić więc powrót do pracy jest dla mnie niewiadomą :( oprócz tego wciąż chcemy mieć drugie dziecko i to nie dużo po młodszym, no ale troszke leczylam się ginekologicznie po poronieniu i teraz już niby mogę ale nie wiem czy się uda, boję się że może być znów coś nie tak, czas ucieka i ciąża to znów czas w domu . Na prawde wszystko wydaje mi się trudne i skomlikowane nie wiem co postanowić i zaplanować i co zrobić ze swoim życiem a jednocześnie ostatnia nieudana ciaża pokazała mi że nie można sobie zaplanować NIC, bo z dnia na dzień to co było piękne zostało mi odebrane. Napisałam bo szukam wsparcia, pocieszenia ? sama nie wiem, męczy mnie to wszystko :( Wszystko będzie dobrze, poronienia się zdarzają, choć głośno się o tym nie mówi. Kuzynka męża za pierwszym razem poroniła, a później urodziła - trojaczki Wiadomo, że ci ciężko. Ale jeśli nie masz przeciwwskazań to starajcie się już i na pewno uda ci się zajść w ciąże. Też aktualnie zaczynam się starać o drugie dziecko - mam już jedno - córka 4 latka i również nie wiem czy wszystko pójdzie gładko....
Skip to content Już nie wiem co ze sobą zrobić, samotność mnie zjada. Już nie wiem co ze sobą zrobić, samotność mnie Przeglądasz 7 wpisów - od 1 do 7 (z 7) Trochę czytam forum od pewnego czasu. Chciałbym się trochę wygadać. Z tego co widzę, to większość ludzi tutaj ma albo 20 parę lat i jeszcze parę lat przed sobą albo jest po 30, ale ma rodziny i problemy z nimi, które potencjalnie można rozwiązać. Ja mam 31 lat i nie mam prawie nikogo w życiu. Jakoś na drugim roku studiów wpadłem w głęboką depresję, z której nie potrafiłem się podnieść przez kilka lat. Udało mi się wykaraskać dopiero po kilku latach, mam dobrze płatną pracę, wróciłem do sportu, wydawało mi się, że moje życie powoli zaczyna wracać na dawne tory (chociaż stosunkowo niedawno dowiedziałem się, że tak naprawdę nigdy na nim nie było). Niemniej cały czas odczuwałem samotność, chociaż wtedy jeszcze nie tak dotkliwie jak teraz. Miałem jakieś tam grono znajomych, z którymi można było spędzać czas, ludzie funkcjonowali trochę jak w latach studenckich. Ale z biegiem czasu towarzystwo się wykruszało, albo się żenili, albo pozostając w długoletnich związkach zmieniali priorytety. A ja byłem sam, na co oczywiście miała wpływ praktycznie zerowa samoocena, wynikająca z toksycznego domu, jak i przebytych problemów (które pewnie też były nim spowodowane). Chociaż miałem wtedy jeszcze nadzieję, że w końcu kogoś fajnego poznam, wierząc, że to kwestia powrotu z depresji do normalności. No i traf chciał, że poznałem, tyle że wtedy odezwały się moje kompleksy, nieumiejętność radzenia sobie z uczuciami, lękowy styl przywiązania i cały ten rozpierdol, który dostaje się w gratisie od niedojrzałych rodziców, w związku z czym nic z tego nie wyszło. Od ponad roku chodzę na terapię, która sporo poprawiła w mojej samoocenie i kontroli nad emocjami i uczuciami, ale nie zmieni przecież tego, że czuję się strasznie samotny. Nie mam żadnych nieplanowanych interakcji z innymi ludźmi, nie mam z kim iść na spacer albo po prostu pogadać itd. Czasami oczywiście zdarza się, że ktoś mnie zaprosi gdzieś na grilla albo domówkę, ale raz, że zdarza się to coraz rzadziej, dwa to jest stałe i to samo grono osób, w związku z czym nawiązanie z kimkolwiek bliższej relacji nie wchodzi w grę. Nie wierzę w zapewnienia, że „można być szczęśliwym z samym sobą”, może niektórzy potrafią, ale ja wiem, że nie. I bardzo mi brakuje kogoś bliskiego, kto i mnie by traktował jako kogoś bliskiego, a nie po prostu kolegę czy kumpla, którego można gdzies zaprosić, bo się fajnie z nim bawi, ale potem się wraca do swojego życia. Nie potrafię się już nawet cieszyć się drobnymi sukcesami czy rzeczami, które kiedyś sprawiały mi przyjemność, bo nie mam się z nimi z kim podzielić. O jakiejś intymności, czy bliskości nawet nie wspominając. Wiem, że wiele osób uważa, że „można być też samotnym w związku”, ale to co za samotność, skoro można się przynajmniej do kogoś odezwać albo przytulić, a ja mogę co najwyżej wymienić parę zdań przez internetowy komunikator? Praktycznie nie mam rodziny, rodzeństwa, kuzynostwa, więc takie relacje też nie wchodzą w grę. Z roku na rok jest coraz gorzej i chociaz udało mi się uporać z wieloma czarnymi myślami o sobie samym, to na ich miejsce wschodzą nowe – takie życie jest mordęgą i obawiam się, że wcześniej czy później znów wpędzi mnie w depresję, chociaż bardzo staram się uważać i walczyć z depresyjnymi myślami, ale czasami nie daję rady. Przy czym wiem, że to wszystko jest spowodowane „głową” i gównem, które się w niej przez tyle lat znajdowało, tylko co z tego, że nauczyłem (uczę) się z tym sobie radzić, skoro obiektywnie możliwości już się zamknęły, a okres, kiedy były największe został przez to wszystko zmarnowany? Ja myślę, że nic straconego. Bo samotnych kobiet jest mnóstwo nawet po 30tce. W tym wieku każdy mniej więcej zna oczekiwania od związku i takie relacje z reguły są dojrzalsze. Na Twoim miejscu zaczęłabym wychodzić w różne miejsca, gdzie są inni ludzie spoza ekipy, kino, teatr, zoo, może nawet biblioteka? Może w Twojej miejscowości są pikniki, festyny? Chodź wszędzie i w końcu ta jedyna przejdzie obok i się uśmiechnie! Wybacz, jestem trochę tradycyjna. Zawsze pozostaje internet, ale te wszystkie portale społecznościowe, to 99% kłamstwa… Dasz radę, tylko uwierz w to, zaufaj Opatrzności, otwórz w myślach swoje serce. Jakby było drzwiami zamkniętymi na skobel. Zwizualizuj sobie siebie z partnerką. Nie myśl o sobie jak o osobie, która zestarzeje się sama. Bo tak nie będzie. Zobaczysz. Hej, a co byś powiedział na to, gdyby tu zastosować parę analogii do sportu?: – żeby grać i wygrać trzeba wyjść na murawę, a Ty – z tego co piszesz – póki co większość czasu spędzasz w szatni; czy robisz coś konkretnego, żeby wyrwać się z tego stanu, czy pochłania Cię marazm? – mecz toczy się od 1. do 90. minuty (albo dłużej); Ty jesteś dopiero po pierwszych dwóch kwadransach – czemu więc sądzisz, że już przegrałeś? – jeśli kontuzja uniemożliwia Ci grę, trzeba ją wyleczyć, a najpierw – zdiagnozować; czy oprócz leków na depresję, które „zamrażają” problem, ale go nie rozwiązują, czy byłeś na jakiejkolwiek psychoterapii? „Wygadanie się” jest dobre, bo sprawia, że czujesz się mniej spięty, mniej samotny i masz możliwość spojrzeć na swoje problemy z dystansu i uświadomić sobie pewne sprawy. Często jednak nie jest ono rozwiązaniem. Żeby jakiś problem rozwiązać, trzeba usunąć przeszkody i poczynić pewne działania. Mam wrażenie, jakbyś trochę utknął na etapie „studenckim”, podczas gdy Twoi rówieśnicy są już w stałych związkach lub założyli rodziny. Ale Ty chyba nie chcesz być taką „samotną starszą siostrą”, którą „wypada zaprosić, żeby nie siedziała w domu sama”. Moim zdaniem recepta: Żyj. Próbuj. Bez prób (i czasem porażek) nie da się niczego osiągnąć. Od samego myślenia nic się nie wydarzy… – jeśli kontuzja uniemożliwia Ci grę, trzeba ją wyleczyć, a najpierw – zdiagnozować; czy oprócz leków na depresję, które „zamrażają” problem, ale go nie rozwiązują, czy byłeś na jakiejkolwiek psychoterapii? Nie mam już depresji od paru lat, funkcjonuję normalnie, po prostu boję się, że znowu w nią wpadnę. A o ile wtedy się jakoś wygrzebałem, po dłuższym czasie, o tyle teraz byłby to już duży problem. Napisałem, że od ponad roku chodzę na terapię, która pomogła mi poukładać różne rzeczy w głowie i to już jest dużo, bo wcześniej kompletnie nie byłem świadomy źródła swoich różnych problemów (zwłaszcza, że postrzegałem swoją rodzinę jako zupełnie normalną, a pasuje wręcz wzorcowo do całego szeregu dysfunkcji), ale to „tylko” tyle. Mam wrażenie, jakbyś trochę utknął na etapie „studenckim”, podczas gdy Twoi rówieśnicy są już w stałych związkach lub założyli rodziny. Ale Ty chyba nie chcesz być taką „samotną starszą siostrą”, którą „wypada zaprosić, żeby nie siedziała w domu sama”. Oczywiście, że utknąłem w pewnym sensie na etapie studenckim. Tylko nie wiem jak miałbym się z niego wygrzebać 😀 To nie jest kwestia myślenia typu „jestem beznadziejny, nikt mnie nie będzie chciał”, tylko raczej tego, że nie czuję się komfortowo na myśl o szukaniu kogokolwiek poza kręgiem znajomych, bo zawsze tylko tak potrafiłem i nie mam pojęcia jak to inaczej by miało wyglądać. Zresztą podrywanie losowych dziewczyn na ulicy wydaje mi się strasznie żenujące i przywodzi na myśl raczej różnych desperatów, którzy chcą „zamoczyć”. Poczucie tylu straconych, trochę nie z mojej winy, lat strasznie mi ciąży. Zresztą, chyba jeszcze tęsknię za tamtą 🙂 Chodź wszędzie i w końcu ta jedyna przejdzie obok i się uśmiechnie! Z całym szacunkiem, ale to jest bardzo kobiece podejście 🙂 U mężczyzn tak to nie funkcjonuje. Nie znam żadnego, który poznał kogokolwiek na tej zasadzie. Poza tym ja po prostu jestem katolikiem i chciałbym znaleźć kogoś o podobnym światopoglądzie. A mieszkam w Trójmieście, a pod tym względem duże miasta są dość specyficzne. Serwisy internetowe to oczywiście szambo, nie zamierzam się w to bawić 🙂 No nic, dzięki, chciałem się trochę wygadać (wypisać?) „U mężczyzn tak to nie funkcjonuje” 😁 Fakt, coś w tym jest 🙂 Zbyt piękne, żeby mogło się wydarzyć… Ale przecież nikt Ci nie proponuje podrywać losowych dziewczyn na ulicy 🙂 Raczej wybierz jedną, ale taką, która Ci się spodoba. Za każdą próbą możesz się dowiedzieć czegoś nowego o sobie. Albo i rozczarować (bo czasem niektóre twierdze nie do zdobycia okazują się niewarte zdobywania…) i wypośrodkować swoje wyobrażenie o sobie i innych. Trochę Ci zazdroszczę łatwości, z jaką możesz kogoś poznać. Dla mnie było to zawsze trudne, bo dziewczyny z kościoła były dla mnie zbyt „święte”, a dziewczyny z dyskotek zbyt „zepsute”. Zaś w bibliotece (zwłaszcza wojskowej 😉) naprawdę trudno jest kogoś poznać. Nie wiem, czy wiesz, ale istnieją też portale randkowe dla osób religijnych… Co do stylów przywiązania, poruszyłeś moim zdaniem ważny wątek. Bo jeśli na przykład ktoś z lękowym stylem przywiązania spotka osobę ze stylem unikowym, to ni diabła na dłuższą metę nic z tego nie będzie. Ale jeśli spotkają się dwie osoby ze stylem lękowym, albo jedna z nich będzie ze stylem bezpiecznym – nie bez pracy (bo nad każdym związkiem trzeba troszkę pracować, z nieba nic samo nie spada), ale są widoki 🙂 A może jakiś wolontariat jeśli oczywiście masz trochę wolnego czasu? Lub jakaś grupa przy parafii? Tam chyba można poznać wartościowych ludzi. Przeglądasz 7 wpisów - od 1 do 7 (z 7) Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.
Witajcie Postaram się opowiedzieć Swoj± historię. Mam 38lat Ona 37. Znamy się i jeste¶my razem od podstawówki. Mamy córkę która ma teraz 20 lat. Nigdy nie byli¶my wzorowym małżeństwem, ale potrafili¶my się przepraszać i nadal kochać. Podczas Naszych kłótni czasami dochodziło do rękoczynów po obu stronach (czego obydwoje póĽniej żałowali¶my). Ja pracowałem i zarabiałem Ona się uczyła, i tak aż zakończyła Swoje różne studia normalne i podyplomowe (ciężko w tamtych latach było o pracę więc starała się przekwalifikować). Maj±c dwadzie¶cia parę lat Ja zachorowałem na raka ale po długich latach leczenia udało mi się z Tego wyj¶ć. I tak lata leciały a my się kochali¶my. Chodzili¶my na spacery, na imprezy mieli¶my dużo znajomych którzy Nas podziwiali. Gdy Nasza córka kończyła podstawówkę i miała i¶ć do Gimnazjum dostali¶my propozycję żeby córka (która miała bardzo duże osi±gnięcia w sporcie) zaczęła się uczyć w Gimnazjum w mie¶cie wojewódzkim. I tak się stało, moja żona i Nasza córka przeprowadziły się a ja zostałem w miasteczku w którym pracowałem. Starałem się zawsze sprostać oczekiwaniom finansowym moich Pań, wydaje mi sie że miały wszystko co chiały. Po paru następnych miesi±cach stwierdziłem że praca w której jestem nie daje mi już satysfakcji i założyłem własna działalno¶ć. W międzyczasie postanowili¶my że będę brał zlecenia pracy najlepiej w tym samym mie¶cie lub nieopodal niego tak żeby¶my byli blisko siebie. Po paru latach takiej pracy stwierdzili¶my, iż po co wynajmować mieszkanie jak można samemu kupić na kredyt. Dodam że firma się rozwijała, miałem już zatrudnionych pracowników, Więc my¶lałem że stać mnie na kredyt mieszkaniowy. Niestety przyszedł krach gospodarczy, a ja nie byłem na to przygotowany. Oczywi¶cie miałem jeszcze zlecenia ale był problem z płatno¶ciami lub odzyskaniem pieni±żków w ogóle. I tutaj wtedy zaczęły się problemy. Nasiliły się Nasze kłótnie, Ja zacz±łem popadać w alkohol. Praktycznie każda większa kłótnia powodowała że uciekałem z domu i musiałem sie napić żeby o Tym nie my¶leć. Firma splajtowała, z prac± krucho a długi wobec hurtowni w których się zaopatrywałem zostały i dochodziły jeszcze inne zobowi±zania. Ale starali¶my się jako¶ przetrwać. Raz lepiej raz gorzej. W pewnym momencie moja zona nie wytrzymała tego psychicznie i próbowała targn±ć się na Swoje życie. Próba ta jednak Jej się nie udała. I wtedy zaczęli¶my ponownie wszystko budować od pocz±tku (aczkolwiek nie było to samo bo zastały długi). I jak się można domy¶leć kłótnie powróciły i mój alkohol. Ja nie mogłem znaleĽć odpowiedniej pracy żeby sprostać Naszym wszystkim zobowi±zaniom finansowym (żona pracowała lecz miała komornika na swojej Pensji). i wtedy znalazłem dobra posadę, dobrze płatn± i stwierdzili¶my że weĽmiemy rozwód bez orzekania o winie i od razu założymy alimenty żeby komornik nie dobrał się do Mojej pensji. (zapomniałem dodać iż obydwoje uzgodnili¶my że rozwód to będzie tylko formalno¶ć, a my nadal będziemy ze sob± razem). Prawie cały rok było wszystko dobrze gdyby znowu nie kłótnia i moja ucieczka. Tym razem skończyło się to Ľle dla mnie gdyż z własnej głupoty wsiadłem za kółko w stanie po spożyciu alkoholu. Złapano mnie, straciłem pracę i kłopoty ponownie powróciły. Raz miałem pracę raz nie. W końcu postanowiłem wyjechać za granicę gdyż w Polsce nie mogłem utrzymać mieszkania na kredyt i spłacać zobowi±zania. wyjechałem w styczniu w tamtym roku, żona się do mnie nie odzywała przez dwa tygodnie. ale z chwil± gdy przesłałem jej pierwsz± wypłatę zaczęli¶my znowu ze sob± rozmawiać. To skype to telefon to sms. Na ¶więta wielkanocne byłem w domy i było fantastycznie. Drugi raz w Polsce byłem w sierpniu, zrobiłem moim kobietom niespodziankę nie informuj±c ich o tym. Widziałem jak była szczę¶liwa gdy mnie zobaczyła po przyjeĽdzie. Byłem tylko tydzień czasu ale przez ten czas było cudownie (wypowiadam się za siebie). Po tygodniu wyjechałem ponownie i wtedy zaczęło się to wszystko po mału psuć. Niższa pensja a co sie z tym wi±że niższe wpłaty do domu. Czasami się pokłócili¶my przez telefon ale póĽniej się przepraszali¶my. Grudzień był fatalny. Przyjechałem bez pieni±żków na ¶więta, skacowany po podróży z kolegami z pracy. Miałem parę groszy przy sobie które pozwoliły Nam na przygotowanie ¶wi±t. Po przyjeĽdzie od razu Ja przeprosiłem i wytłumaczyłem że moj± wypłatę grudniow± dostanę 10 stycznia( faktycznie miałem płacone 10 każdego miesi±ca) i wtedy jej przekażę. Usłyszałem wtedy że gdyby nie córka to ona tych ¶wi±t by ze mn± nie spędziła i żebym pamiętał że robi to dla córki. Nic jeszcze wtedy nie zauważyłem. Spędzili¶my razem ¶więta i sylwestra. Po nowym roku wyjechałem i wtedy się zaczęło. Przede wszystkim zarabiałem mniej bo miałem mniejsz± ilo¶ć przepracowanych godzin. Zaczęły sie telefony i maile że jestem niepoważny na co to ma starczać. Ze się wcale nie odzywam, a jak już to robię to tylko przez chwilę. Co¶ w tym wszystkim mnie tknęło. Pod koniec marca przyjechałem do domu bez zapowiedzi. Na mój widok żona wcale się nie ucieszyła tylko od razu zapytała się na ile przyjechałem i czy mam pieni±dze. Po paru dniach sk±pego odzywania się do Siebie (spałem osobno) Podjęła rozmowę że ona juz nie chce być ze mn±, że nie potrafi juz tak dłużej mieć hu¶tawki emocjonalnej i finansowej. Przyznałem jej rację że powinni¶my od siebie odpocz±ć i czy ewentualnie będziemy mogli spróbować za jaki¶ czas ponownie. Odpowiedziała że tak jak najbardziej, a na moje pytanie jak jej zadałem czy ma kogo¶ to odpowiedziała że nie, bo kty by chciał osobę niepełnosprawn± po przej¶ciach (osoba niepełnosprawn± stała się po nieudanej próbie samobójczej) Ja je uwierzyłem. Ale tedy zaobserwowałem że coraz czę¶ciej zamyka się w pokoju wieczorami i rozmawia bardzo długo przez telefon. Pytana odpowiadała że rozmawia z koleżankami. Tydzień przed ¶więtami wielkanocnymi a po Naszej rozmowie zapytała sie mnie czy możemy sie pocałowć. ja się zgodziłem. Następnego dnia ro 5 rano przyszła do mnie żeby się przytulić. Leżeli¶my tak 2 godziny (oczywi¶cie bez sexu). Na ¶wieta wielkanocne wyjechała do swojej rodziny a ja zostałem w domu. I wtedy co¶ mnie tknęło. sprawdziłem jej bilingi telefoniczne. I zauważyłem że tylko jeden numer się za cżęsto powtarza i że na niego i od niego s± wysyłane smsy o 6 rano, następnie po 12 - 15 dziennie a wieczorami po 2 3 godziny rozmowy. Po jej powrocie ze ¶wi±t zadałem jej pytanie czy ma kogo¶ odpowiedziała że nie, wtedy ja wzi±łem ten numer i zadzwoniłem przy niej. Odebrał chłopak a ja się rozł± wtedy zaczęła się jazda. Zaczęła mnie oskarżać że sie wpie..... w jej życie, że próbuje zniszczyć to co ona zaczęła po mału budować, że jeste¶my od paru lat po rozwodzie. A ja stałem i baraniałem coraz bardziej. o czym Ona w ogóle mówi. Załamałem się. Trwało to wszystko tak samo przez parę dni oczywi¶cie doszła do tego sprawa że powinienem się wyprowadzić. Po tych paru dniach usiedli¶my przed soba i spróbowali¶my poważnie porozmawiać. powiedziała mi że zna go już od maja tamtego rok, że od tamtego roku zaczęła z nim sypiać i że z Nim chce ułożyć sobie nowe życie. Załamałem się jeszcze bardziej (chodĽ nie wiem czy jest to w ogóle możliwe). Po tej naszej rozmowie upłynęło już prawie dwa tygodnie a ja się miotam jak w klatce. Na razie nie wyjeżdżam tylko siedzę i czekam na telefon, a ona przestała już się z nim ukrywać. Oficjalnie mi mówi że po pracy idzie sie z nim spotkać, albo gdy jest w domu i siedzi w pokoju to przychodzi do mnie i mówi żebym do niej nie przychodził gdyż będzie z nim rozmawiać. Powiedzcie mi co mam robić. Strasznie Jˇ KOCHAM, nie wyobrażam sobie bez niej życia. Zrobiłbym dla Niej wszystko aby tylko być razem. Wiem i zdaję sobie sprawę że Nasz zwi±zek można nazwać toksycznym i że z Niej jest materialistka ale ja Jˇ KOCHAM. Pomóżcie mi PROSZĘ. zawiedzionyfac dnia maja 03 2014 17:41:55 Chłopie zapomnij o niej tu nie ma miejsca juz na miłosc stałes sie maszynka do pieniedzy, a teksty które usłyszałes od zony to jakies dla mnie znajome , podobna sytuacja . tylko ze ja nie pije . a z rozwodem to dałes jej wykolegowac na całego . Komentarz doklejony: pewnie ona chciała rozwodu? bo juz wtedy miała inne plany Deleted_User dnia maja 03 2014 17:53:56 Dodam tylko jeszcze że ja nie jestem wcale nieskazitelny. Jak pisałem o kłótniach to czasami dochodziło do rękoczynów, ale nigdy ale to prze nigdy ja nie uderzyłem pierwszy. Ona bardzo często popadała w tzw furię i nie potrafiła utrzymać r±k przy sobie. Rzucała we mnie tym co je wpadło w ręce albo pluła na mnie, albo uderzała mnie. Dodam tylko jeszcze że gdy już się o tym wszystkim dowiedziałem i zaczęła mnie wyganiać z domu to na moje pytanie czemu się do Niego nie wyprowadzi to odpowiadała że to nie moja sprawa. Teraz jeste¶my na etapie sprzedaży mieszkania i powiedziała mi że wtedy zamieszka wspólnie z Nim i Nasz± córk± (córka ma 20 lat i studiuje w tym samym mie¶cie). Powiedziała mi i nim tylko tyle że jest prostym człowiekiem ale to jest w Nim najwarto¶ciowsze. I że on ma wszystko poukładane w głowie i wie co chce od życia a nie to co ja. Chciałbym strasznie J± odzyskać, Naprawdę strasznie J± Kocham, ale czy to będzie możliwe ? Komentarz doklejony: do zawiedzionyfac Z tym rozwodem to masz rację. Teraz jak poznałem prawdę to powiedziała mi że zrobiła to specjalnie bo wiedziała że jej rozwodu nie dam. I że już wtedy mnie nie kochała. A ja byłem taki naiwny. nie potrafię zrozumieć że nie powiedziała mi że ma kogo¶ innego jak byłem w grudniu w domu (jeszcze raz napiszę że jak byłe w sierpniu to było fantastycznie, ale to sa tylko moje odczucia gdyż ona mówi co innego). A jak zapytałem czemu była ze mn± na sylwestra a nie z Nim to mi odpowiedziała że to była tylko proforma. Miałem wyjechać i jak przyjechałbym tylko na ¶więta Wielkanocne to by mi go wtedy przedstawiła. Majek dnia maja 03 2014 18:23:03 Nie odzyskasz !!! Nie "analizuję " dlaczego. Ponieważ sam doskonale znasz odpowiedz. W nowym zwi±zku "trzymaj r±czki przy sobie" . Może wtedy nie wybijesz Kobiecie całej miło¶ci. I tak długo wytrzymała przy Tobie. Deleted_User dnia maja 03 2014 18:42:09 Proszę wszystkich czytaj±cych o komentarz do Mojej historii. Nawet ten najbardziej brutalny dla Mnie. Może to mi jest potrzebny kubeł zimnej wody Deleted_User dnia maja 03 2014 19:18:03 M±dry Polak po szkodzie, a prawdę mówi±c, to i przed szkod± , i po szkodzie głupi. Jest pozamiatane- twoja żona, bardzo słusznie zreszt±, chce odej¶ć od ciebie i rozpocz±ć nowe, normalne i stabilne zycie. Je¶li masz odrobinę honoru, to wypij piwo, którego nawarzyłe¶ i dja tej kobiecie spokojnie odej¶ć. Ty dałe¶ jej do¶ć do wiwatu- nic dziwnego, że woli normalnego i spokojnego człowieka. Ty masz zbyt wywujał± fantazję ułańsk± i jeste¶ toksyczny, przynajmniej dla tej kobiety jeste¶ toksyczny. Schyl głowę, przepro¶ tę kobietę, niczego jej nie utrudniaj, nie szantażuj jej, nie wymuszaj- daj jej spokój. kaz dnia maja 03 2014 20:02:35 "trzymaj r±czki przy sobie" Trafiłe¶ na furiatkę, oczywi¶cie facet powinien się ograniczyć do pasywnej obrony ale nie ma na ¶wiecie bardziej zawziętej istoty niż kobieta w amoku. "woli normalnego i spokojnego człowieka" znasz takie powiedzenie: " gdzie bieda przychodzi tam miło¶ć odchodzi" gdyby¶ miał kasę za chiny by od ciebie nie odeszła. Zdrada to inny temat, sypiała z innym a od ciebie doiła kasę. No cóż taki charakter. Moim zdaniem twoj± jedyn± win± , ciężk± win± jest alkohol Deleted_User dnia maja 03 2014 20:47:21 Ja bym zrobiła to, co Twoja żona. Tylko, w innej kolejno¶ci. Najpierw definitywne rozstanie, a potem, e w e n t u a l n i e, nowy zwi±zek. Dlaczego? Podałe¶ sporo przyczyn działaj±cych na Twoj± niekorzy¶ć. Znasz swoje błędy, słabo¶ci. I, tak, jak pisze kaz, Twoje picie to główny winowajca. Musisz zaakceptować jej wybór. Tu już jest pozamiatane. Zacznij na nowo. I oby¶ nie skrzywdził innych kobiet. Deleted_User dnia maja 03 2014 21:02:32 Czytam wasze komentarze i dziękuje za szczere odpowiedzi. Ale napiszę jeszcze tylko tyle. Nawet po rozwodzie żyli¶my razem, chodzi mi dokładnie o Nasze życie intymne, wspólne spacery i inne miłe rzeczy, wyj¶cia do kina, spacery po plaży czy kawa przy zaćmieniu słońca. napisałem że po moim przyjeĽdzie w grudniu powiedziała mi że spędza ¶więta dla dziecka. Ale nie potrafię zapomnieć naszej długiej nocy między ¶więtami a sylwestrem i samym sylwestrze. rzadko kiedy było Mi tak dobrze jak wtedy. Ona twierdziła że Jej też. Jak mnie żegnała w styczniu to dostałem takiego buziaka na pożegnanie że aż mi ciarki przeszły. Po co to wszystko było ? Nie można było od razu powiedzieć prawdę ? Tylko na co¶ czekać ? Tylko na co ? że dowiem się za rok a w międzyczasie ja będę tam siedział i dalej płacił za mieszkanie w którym Ja nie mieszkam a w międzyczasie Ona zamieszkała by z Nim ? Lub z Nim by się spotykała ? Majek dnia maja 03 2014 21:15:08 sam sobie odpowiadasz ..... Nox dnia maja 03 2014 21:57:16 Devil czasem ludzie się w łóżku kochaj± a czasem bzykaj±.Twoja ex się bzykała,może nawet sprawiało jej to olbrzymi± przyjemno¶ć ale to tylko szkoda chyba to tarmosili¶cie się psychicznie od wielu lat,dużo razem przeszli¶cie ale to przeszło¶ rozpalić w twojej ex co¶ po czym nie została jest też inna sprawa Dostałe¶ przed laty szansę od losu na życie i co z tym życiem robisz????może zamiast niszczyć je wód±,destrukcyjnym życiem czas zadbać o siebie fizycznie i alkohol,popedałować,popływać,może jeszcze młodym człowiekiem ,twoja córka będzie cię jeszcze długo potrzebowała,również twojego wsparcia sobie szansę i rozwiedĽ się psychicznie .Nie jest powiedziane że nie spotkasz kobiety z któr± będziesz jeszcze szczę¶ odej¶ć kobiecie która od wielu miesięcy prowadzi podwójne to co do zamknięcia pozostało i b±dĽ po prostu ojcem,wolnym człowiekiem otwartym na szczę¶cie. Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze. Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny. Brak ocen. Logowanie Nie jeste¶ jeszcze naszym Użytkownikiem?Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować. Zapomniane hasło?Wy¶lemy nowe, kliknij TUTAJ.
Być może znalazłaś się w takim momencie swojego życia, gdzie na myśl o swoim związku, miałabyś ochotę zaznaczyć „To skomplikowane”. Może czujesz, że żyjesz w jakimś zawieszeniu, nie wiesz, co dalej, co zrobić ze swoim życiem. To nie jest dobre uczucie. Ale jak się z niego wyrwać? Skomplikowane relacje Relacje pomiędzy Tobą, a Twoim partnerem mogą skomplikować się na rożnych polach. Coś pomiędzy wami wygasło. Może już zdecydowaliście się na rozstanie, ale cały czas utrzymujecie kontakt, rozmawiacie o was, kłócicie się, obarczacie wzajemnie odpowiedzialnością. A może któreś z was cały czas deklaruje, że musi to jeszcze przemyśleć. Być może ciężko wam znaleźć w sobie te uczucie z początków związku. Najistotniejsze wydaje się jednak to, że nie czujesz się w tym układzie dobrze i jednocześnie nie masz pojęcia co dalej z nią zrobić? Czekać? Walczyć? Odejść? Żądać działania z drugiej strony? W pełni się podporządkować, byleby tylko on nie chciał odejść? Co robić? Naturalne jest, gdy w tym wszystkim pojawia się lęk. O przyszłość, o swoje zdrowie i samopoczucie, lęk przed tym, co powiedzą inni, dalsi i bliżsi ludzie, lęk o stronę finansową życia, lęk przed samotnością. Trudno wtedy podjąć jakąkolwiek decyzję. Jak długo chcesz w tym trwać? Czy czekasz, aż samo coś się wydarzy i podejmie decyzję za Ciebie? Myślisz, że będzie to dla Ciebie dobre? Może tak, a może nie. Przejąć stery Zdecydowanie jestem zwolenniczką kreowania własnego życia. W każdej sytuacji, nawet tej najgorszej, masz wybór. Nie musisz czekać na ruch z drugiej strony. Jeśli czujesz, że relacja w której jesteś, jest dla Ciebie naprawdę ważna, bo w jakiś sposób Cię buduje, sprawia, że stajesz się lepsza, walcz! Poszukaj możliwości, opracuj plan, który doprowadzi Cię do zwycięstwa. Jeśli jednak czujesz, że ta relacja Cię pogrąża i więcej tracisz niż zyskujesz tkwiąc w niej, zastanów się, jak z niej wyjść. Być może pierwszym krokiem będzie ujarzmienie własnych leków. Nazwij to, czego się boisz. Przyjrzyj się temu. Być może okaże się, że jesteś w stanie utrzymać się sama. Być może wcale nie jesteś skazana na samotność. Może to w końcu czas na odbudowanie poczucia własnej wartości i nauczenie się bycia tylko ze sobą. Nasz strach jest tym większy, im bardziej nieokreślony jest jego przedmiot. Kiedy nazwiemy to, co nas przeraża, staje się to bardziej oswojone i łatwiejsze do ujarzmienia. Główne pytanie brzmi jednak, czego tak naprawdę chcesz od życia? Czy zastanawiałaś się, gdzie chcesz być za rok? Za trzy? Pięć? Kiedy nie wiesz, czego chcesz, dokąd zmierzasz, można powiedzieć, że dryfujesz. Przepływasz z jednego dnia w następny. “Jakoś to będzie”, co? Ale czy satysfakcjonuje Cię to “jakoś”? Jak często zastanawiasz się nad kierunkiem swojego życia? Czy również masz wrażenie, że obecny świat pędzi w jakimś zawrotnym tempie? Jeśli zatrzymujemy się na refleksję, to tylko na moment. Bo […] Jest coś, co torpeduje nasze próby działania. Jest coś, co trzyma nas w miejscu. Nawet jeśli miejsce, w którym się znajdujemy jest […] Jedyna pewna rzecz w naszym życiu, to zmiana. Niektóre z tych zmian są wyczekiwane przez nas, inne przez nas kreowane. Są jednak […] W kryzysowych sytuacjach to, czego bardzo nam potrzeba, to poczucie wsparcia. Poczucie, że na wyciągnięcie ręki jest ktoś, kto zrozumie, zaakceptuje, powie […]
05 Paź 2008, Nie 17:56, PID: 74263 Jestem okropna, do niczego się nie nadaje Prawie nic nie jem. Bo mi się nie chce. Nie wiem, co ze sobą zrobic.. płakać mi się chce. Nie mam ochoty na nic. Prawie codziennie mysle o skończeniu ludzkiej egzystencji. Wcześniej te myśli były natrętne i nie chciałam ich realizować. Natomiast teraz coraz częściej pojawia się chęć realizacji. Już nie moge tego wytrzymać... Nie dam rady to jest coraz gorsze, nie dam rady... nie moge tego wytrzymac nie moge, nie chce tu być, nienawidze siebie, Nic mnie nie obchodzi, chce to skończyć, ale nie moge. Mam ochote walnąć w tą głupią klawiaturę. W ogóle nie wiem, po co to pisze, przeciez to nic nie da. To wszystko jest takie beznadziejne. Nie chce tu być, płakać mi się chce... 05 Paź 2008, Nie 18:02, PID: 74277 Witam w klubie. Mam tak samo jak Ty (tłuste włosy i wszy). Ale ja postanowiłem coś z tym zrobić - poczytaj moje posty w temacie o benzodiazepinach. Może razem zaczniemy od jutra "brać się za siebie"? Nie mamy nic do stracenia a tylko do zyskania. 05 Paź 2008, Nie 18:09, PID: 74279 Wątpię, aby coś z tego wszyszło. Może i chciałabym coś zrobić, tylko za bardzo nie umiem, co jak, gdzie. Nawet jak bym chciała to mi się to nie uda. Jestem za słaba... A gdzie jest ten temat? Michu B Zarejestrowany(a) 05 Paź 2008, Nie 18:19, PID: 74289 też mam takie chwile, takie okresy, że codzennie myśle o śmierci, wtedy nawet gdy jestem sam w domu czasem dopadają mnie myśli że to już nie ma sensu żyć bo i tak moja przyszlość jest do d..., najgorsze że nie moge tego opanować , musze poczekać arz to samo przejdzie, jade na fluoksetynie ...czasem trzymajcie się, dacie rade. 05 Paź 2008, Nie 18:24, PID: 74295 U mnie jak przejdzie to już góra na 2 3 dni, a potem wraca... z większym natężeniem. Ja nie dam rady. Zaraz zeżre sobie ręke. soulja Zarejestrowany(a) 05 Paź 2008, Nie 18:26, PID: 74299 antyk napisał(a):Witam w klubie. Mam tak samo jak Ty (tłuste włosy i wszy). Ale ja postanowiłem coś z tym zrobić - poczytaj moje posty w temacie o benzodiazepinach. Może razem zaczniemy od jutra "brać się za siebie"? Nie mamy nic do stracenia a tylko do zyskania. dlaczego od jutra a nie od zaraz ? Michu B Zarejestrowany(a) 05 Paź 2008, Nie 18:34, PID: 74311 Funia wiem jak to jest i wiem , że jest Ci ciężko, ale pomyśl , że jutro możesz sie poczuć lepiej, bierzesz jakieś leki?...ja jak miałem takie napady to brałem kodeine żeby się zamulić, żeby osłabić te negatywne myśli...pomogło ,ale na krótko póżniej było jeszcze gorzej gdy sie uzależniłem i musiałem odstawić lek...4 tyg były masakryczne... 05 Paź 2008, Nie 18:43, PID: 74333 tony montana napisał(a):antyk napisał(a):Witam w klubie. Mam tak samo jak Ty (tłuste włosy i wszy). Ale ja postanowiłem coś z tym zrobić - poczytaj moje posty w temacie o benzodiazepinach. Może razem zaczniemy od jutra "brać się za siebie"? Nie mamy nic do stracenia a tylko do zyskania. dlaczego od jutra a nie od zaraz ? Dlatego, że dzisiaj nie zarejestruję się u psychiatry? Tak, chyba dlatego Funiu, zobacz tu. I co, piszesz się na to? 05 Paź 2008, Nie 18:45, PID: 74339 Ale ja nie chce poczuć sie jutro lepiej..Bo to wróci z większa siłą Ja już nie wiem, co chce. Ni chjce tu być, nic chce nic czuć. Conajmniej od miesiąca nie mam apetytu na jedzenie i prawie nic nie jem. Skończy się to jakąś anoreksją. 05 Paź 2008, Nie 18:48, PID: 74343 Nic nie wróci. Zobaczysz. Co masz do stracenia? B zyskać możesz wiele. A tak nic nie zrobisz, będziesz się tylko pogrążać w smutku, beznadziei i anoreksji... już chyba lepiej sztucznie poprawiać sobie humor i niszczyć lęki, niż ciągle nic nie robić. Michu B Zarejestrowany(a) 05 Paź 2008, Nie 18:49, PID: 74345 widze, że złapałaś dużego doła...bierzesz jakieś leki albo chodzisz na psychoterapie? Niered Zarejestrowany(a) 05 Paź 2008, Nie 18:50, PID: 74347 wiecie co, wydaje mi się, że nie potraficie przestać kierować się emocjami, tak chyba tutaj jest główny problem, musicie znaleźć sposób na to aby wyrzucać z siebie te negatywne emocje, nie ma sensu ich w sobie gromadzić może na początek spróbować czegoś takiego [Obrazek: 05 Paź 2008, Nie 18:54, PID: 74351 No tak, to cos z kategorii "jak w tydzien nauczyc sie pływac?". A moze znajdziemy tam instrukcje jak bezpiecznie wykonac lewatywe? Funia, postaraj sie jesc, chocby na siłe. Jesli przestaniesz jesc, to potem wrocic do jedzenia i normalnej wagi jest naprawde trudno. Za chwile bedziesz słaba, na tyle, ze z trudem bedziesz wstawała z łozka, wchodziła na schody. Bedziesz sie bardzo szybko meczyła, pociła itd. Glodowki to jedna z najgorszych rzeczy jakie mozesz sobie zafundowac przy takim stanie. 05 Paź 2008, Nie 18:56, PID: 74355 Ja też nie wiem za bardzo co ze sobą zrobic więc jeśli Cię to pocieszy to nie jesteś w swoim uczuciu osamotniona. 05 Paź 2008, Nie 19:00, PID: 74359 Rozumiem doskonale co przeżywasz. 4 miesiące temu czułem się tak samo. Dzień w dzień myślałem o śmierci. Robiłem tylko to co musiałem. Z jedzeniem też było ciężko. Od 3 miesięcy biorę wenlafaksynę. Ona sama bardzo słabo na mnie działa. Ale przeszła mi ochota na śmierć. Od 3 miesięcy chodzę też na terapię. Uwierz mi, że można wygrzebać się z największego . Ja siedziałem w nim po uszy Wytrzymaj. soulja Zarejestrowany(a) 05 Paź 2008, Nie 19:15, PID: 74369 Funia nie potrafię pomoc - w temacie antyka jest wszystko co potrafiłem chyba powiedzieć na ten temat . Udało mi się wyjść z tego mam nadzieje ,że tobie też zachce się żyć tak porostu. A tu tak na poprawienie humoru głowa do góry Niered Zarejestrowany(a) 05 Paź 2008, Nie 19:18, PID: 74371 Margot napisał(a):Funia, postaraj sie jesc, chocby na że takie gadanie w czymś pomoże Wydaje mi się, że nie ma innej metody jak właśnie rozładowanie złych emocji, nagromadzonych przez lata, takie emocje zatruwają umysł i to właśnie te emocje powodują, że czasami ma się dosyć wszystkiego. 05 Paź 2008, Nie 19:38, PID: 74397 Michu B napisał(a):widze, że złapałaś dużego doła...bierzesz jakieś leki albo chodzisz na psychoterapie? Leki pomagają, a psychoterapia może pomóc jak się w niej czynie uczestniczy, a nie siedzi i gapi w sufit. A znając siebie to tylko tak może być...Niered napisał(a):wiecie co, wydaje mi się, że nie potraficie przestać kierować się emocjami, tak chyba tutaj jest główny problem, musicie znaleźć sposób na to aby wyrzucać z siebie te negatywne emocje, nie ma sensu ich w sobie gromadzić może na początek spróbować czegoś takiego [Obrazek: Jak byś chciał wiedzieć to nad tym pracuje, tylko, ze trudno to zrobić jak się naokrągło słyszy, że jest się krową i nic ze mnie nie będzie... i to ciągłe poczucie winy, bo miałam coś zrobić, ale nie zrobiłam. Nie mam ochoty żyć, jeść, a co dopiero wykonywać codzienne obowiązki. Ja ledwo rano, a właściwie to w południe zwlekam się z łóżka i mam ochote znowu zasnąć i się nike budzić. Niered Zarejestrowany(a) 05 Paź 2008, Nie 20:14, PID: 74415 Funia napisał(a):trudno to zrobić jak się na okrągło słyszy, że jest się krową i nic ze mnie nie będzie...kto tak twierdzi nie daj sobie niczego wmówić, a już w szczególności tego, że jesteś krową wszystko jest przed Tobą! 05 Paź 2008, Nie 20:22, PID: 74417 Rób jak chcesz, Funiu. Ja tam nie będę siedział i nic nie robił. Tzn. będę, ale z benzo w głowie 05 Paź 2008, Nie 22:42, PID: 74475 Niered napisał(a):Funia napisał(a):trudno to zrobić jak się na okrągło słyszy, że jest się krową i nic ze mnie nie będzie...kto tak twierdzi nie daj sobie niczego wmówić, a już w szczególności tego, że jesteś krową wszystko jest przed Tobą! eee, mój Ojciec? Jakbyś chciał wiedziec to nasłyszałam się jeszcze gorszych rzeczy nie raz. Mysza Zarejestrowany(a) 06 Paź 2008, Pon 9:20, PID: 74537 Funia napisał(a):eee, mój Ojciec? Jakbyś chciał wiedziec to nasłyszałam się jeszcze gorszych rzeczy nie raz. To straszne, że Ci, którzy powinni nam pomagać, tak bardzo potrafią nas zdołować... Niestety miałam to samo, na szczęście udało mi się od tego uwolnić... Rodzice nawet nie zdają sobie sprawy z tego... jak długo trzeba leczyć rany... Wiem, że słowa ranią... zwłaszcza od osób, które nie powinny takich słów wypowiadać!
nie wiem co ze sobą zrobić